Mój sposób na zmarnowanie sobie życia
czwartek, 3 sierpnia 2017
kwalifikacja klasyczna
Klasyk to ktoś, kto nie tylko sam tłumaczy tak popełnione przez siebie błędy, nieścisłości i nieuwagę, ale też inni powiedzą o nich, że: tak miało być.
wtorek, 13 czerwca 2017
nie pamiętam, co wiem
Nie
wiem skąd mi się to wzięło ani od kiedy trwa w ten sposób, ale
to właśnie część problemu.
Nie
potrafię zapamiętywać tego, co czytam, słucham, a prawdopodobnie
także tego co myślę i robię.
Raczej
uczę się.
Nie
potrafię sobie przypomnieć gdzie, przez kogo i w jakiej formie dana
myśl została sformułowana.
Zapamiętuję
ogólną myśl w ramach wskazówki albo jako klocek dołączany do
konstrukcji wiedzy ogólnej.
Nie
pomagało mi wcale robienie notatek, odczytywanie ich, powtarzanie
sobie, przyklejanie sobie kartek z ekstraktami lub cytatami w
widocznych miejscach. Po czasie wszystko zapominałem.
Ostatnio
czytałem kawałek tekstu, który przypomniał mi, że rzeczywiście
miałem do czynienia z danym autorem, jego teorią, ukutymi przez
niego pojęciami. Nie myślałem o nich od dawna i jestem pewny, że
gdyby nie to zewnętrzne przypomnienie, to sam nie zdołałbym z
własnej pamięci wywołać tych treści. Jednak gdy o nich czytałem,
dzięki niegdysiejszej znajomości, potrafiłem teraz wybiegać nieco
wprzód wywodu, przewidywać argumentację i w ogóle chyba dość
dobrze chwytać intencje wypowiedzi. Zauważyłem też, że mimo
niepamięci deklaratywnej, pochodzącego od czytanego autora treści
były merytorycznie obecne w moim postrzeganiu świata i gdybym nawet
pewne ostatnie spostrzeżenia próbował przenosić na grunt teorii,
to chyba musiałbym dojść do właśnie tychże świeżo-ponownie
przeczytanych.
poniedziałek, 12 czerwca 2017
świat i wzrok nieskalibrowane
Po
wszystkich obrazach, filmach, kreskówkach i grach, trudno właściwie
odpowiednio skupić wzrok na samym świecie.
Tym
gorzej, że do tych wtórnych dla rzeczywistości opowieści
szczególną tendencję ma się w dzieciństwie, kiedy to nie ma się
jeszcze o samym świecie stabilnego poglądu i większego
doświadczenia. Zanim spróbuje się samemu ujeżdżać świat, takim
jakim on jest (pamiętając, że nigdy nie jest on takim, jakim się
jawi i nigdy nawet przez jedną sekundę nie pozostaje takim jakim
był), poznaje się jego rozmaite wariacje, cudze wrażenia i wizje i
na ich podstawie próbuje się ustosunkowywać do świata w jego
nieustępliwo-zmiennej naturze.
Efektem
są oczywiście nieustanne porażki – tak ludzi, jak i samego,
narażonego na patrzących na niego przez najdziwniejsze filtry,
świata.
niedziela, 11 czerwca 2017
kapryśne przeznaczenia
Kaprysy
to nie zawsze chwilowe zachcianki. Nieraz pojawiają się jako
bliskie przeznaczeniu przeczucia – np., że będę sławny, bogaty,
mieszkać w pałacu, przeprowadzę się do Australii, moim udziałem
będzie wielka miłość.
Przypadkowo
spowodowane (obejrzanym filmem, ciągiem plotkarskich doniesień,
reklamą, wyuzdaną fotografią, chwytającą za własną biedę
historią), zostają czasami w ludziach na całe życie, rodząc
osobnicze przygłupstwa, tandetne marzenia, odklejone od
rzeczywistości przekonania o sobie, a w końcu także zuchwałe
działania o wielu skutkach ubocznych.
sobota, 10 czerwca 2017
kto rządzi światem
Jeśli na świecie istnieje jakiś
spisek, jakaś tajna siła trzymająca władzę, stojąca za
wszystkim i pociągająca za sznurki, to ja nie wierzę ani w
masonerię, ani w tzw. żydów, ani w żydomasonerię, ani w reptilian,
ani w ufo, ani w matrix, ani w iluminatów.
Jestem za to prawie przekonany, że
świat został zawładnięty i rozparcelowany między członków
społeczności bęcwałów, z których każdy kupił sobie głośniki
lub kolumny o mocy dużo większej niż potrzebuje tylko po to, by
napierdalać sąsiadom po uszach – w ten sposób, żeby żaden
człowiek na świecie nie został pominięty tym jebanym dźwiękowym
ściekiem, tą skurwiałą akustyczną przemocą.
środa, 31 maja 2017
uwaga za i na nieuwagę
Jest pewna pula
rzeczy, o których mówimy, że robimy je nieświadomie, a które przechodzą jednak
przez pewien delikatny filtr świadomości. Świadomością to pozwalamy sobie
jednak wtedy przepuścić sprawy, tak jak lecą, tak jak się narzucają w ten
bezmyślny sposób. Wybieramy nieopracowywanie ich na sposób rozumny przede
wszystkim z lenistwa, ale często ta pula rzeczy wiąże się jednak również
pewnymi założeniami co do siebie, świata i czasu. Pozwalamy, żeby coś się
działo, bo uważamy, że to w naszym wieku tak trzeba, bo tego dnia jesteśmy już
zmęczeni, więc możemy sobie pozwolić na nieuważność, bo uważamy, że
kobiecie/mężczyźnie przystoi, że nam się ze względu na staż należy, że tym
razem ktoś inny powinien się postarać.
Wiedzcie, że
właśnie to niedbałe filtrowanie waszych świadomości odbiera wam wiele z
wizerunku i z cnotliwości, a także naraża Was i otoczenie na nieoczekiwane, od
którego zazwyczaj uważacie się takdobrze zabezpieczeni. Wiemy przecież, ze to
właśnie nieszczęśliwe skutki takich nieuważności rodzą często te – od
śmiesznych, przez infantylne aż do absurdalnych – wyparcia odpowiedzialności,
ale wobec prawdy z niczego naprawde nie zwalniają.
czwartek, 11 maja 2017
głupie skutki pozjadanych rozumów
Tak
centralna dla postnowoczesnej gospodarki specjalizacja jest
niezawodnym sposobem na oddalanie się od świata i stania się dla
niego użytecznym, ale społecznie nieznośnym.
Im
bardziej wyrafinowanymi jesteśmy w czymś specjalistami,
poświęconymi sprawie i zaangażowanymi w dojściu w niej do
prawdziwego mistrzostwa, tym dla osób spoza dziedziny stajemy się
bardziej niezrozumiali i co najwyżej litości godni.
Życie
może stać się po pierwsze i najważniejsze zarządzeniem
przedsiębiorstwem, roznoszeniem listów, jeżdżeniem samochodem lub
kopaniem piłki, bo w każdym z nich można znaleźć niezliczoną
liczbę szczegółów, możliwość doskonalenia każdego ruchu,
szansę optymalizacji zasobów, czy też konieczność podążania za
postępem, ale ostatecznie to za każdym razem smutne, gdy ogranicza
się to życie do aż tak wąskiego horyzontu.
Cenię
mistrzostwo, ale nie rozumiem działalnościowego (bo nie tylko
zawodowego) narcyzmu i zamykania się na inne doświadczenia, inne
priorytety i inne mistrzostwa.
Z czasem wszyscy chyba zapędzamy się w swoich staraniach do punktu, w którym wymaga ogromnych szacunków dla tego, że robimy coś, o czym inni właściwie nie bardzo wiedzą, że może być istotne i godne zainteresowania, a do tego irytuje nas, że nie podążają tą samą ścieżką uwagi i pragnienia doskonałości właśnie w tym względzie.
piątek, 28 kwietnia 2017
historia zapomnianych rozczarowań
Na
przykładzie historii tutejszego dla mowy, w której piszę kraju
widać bardzo wyraźnie, że ludzie zawsze na coś czekali z
wygórowanymi nadziejami, a po fakcie nie nadążali z orientowaniem
się w tym, że to na co czekali już się stało i nie przyniosło
nawet zbyt wiele dobrego.
Przez
123 lata nadzieje rosnącej z czasem grupy ludzi skupiały się wokół
odzyskania państwowej niepodległości, a potem umocnienia się w
przysługującej z uwagi na miejsce zamieszkania narodowości (dwie
odrębne sprawy, ale w historycznej praktyce okazały się złączone).
Polskość obudowywano w tym czasie romantyzmem z domieszkami różnych
idei, ideologii lub teologii.
Spora
grupa od końca XIX wieku zbawienia upatrywała w nadchodzącej
rewolucji komunistycznej i zaprowadzenia zaplanowanego/przewidzianego
naukowo ostatecznego w dziejach ludzkości ustroju
społeczno-gospodarczego.
Gdy
zaprowadzono porządek, którego legitymizację chciano zapewnić
odwołaniami do komunizmu, serca i umysły zwróciły się ku wizjom
przyszłości, w której życia lepszymi uczynić miałby kapitalizm
wyobrażany poprzez wyolbrzymione legendy o konsumpcyjnym raju na
Zachodzie.
Wcześniej,
później i po drodze występowało takich para-milenarystycznych
nadziei mnóstwo. „Patrzący na nas z nieba” Kościuszko, „czucie
i wiara” do spółki z młodością, industrializacja, szklane
domy, marszałek-wódz, rasologia, przymierza międzynarodowe, Anders
na białym koniu, nowe millenium, Unia Europejska, IV RP, etc.
Każdy
z powyższych bodźców pociągał do rzucenia się w totalną
krytykę teraźniejszości i idealizacji wybranej opcji w
zidentyfikowanej jako kluczowa sferze rzeczywistości.
Każda
z powyższych historii potrafiła generować obrzydliwie naiwne
natchnienia i wodzić na manowce miliony ludzi.
Co
najdziwniejsze płonne nadzieje nie gasły w pełni nawet po tym, gdy
historia zdążyła je zweryfikować (jeśli rozum, czy też
grzeczniej – oparta na zasadach logiki analiza, nie zdążył).
Polskość jest w końcu tylko jednym z narodowych określeń, ani
lepszym ani gorszym niż inne. Polska jako państwo okazywała się
mieć różne losy, zależne od szerszych koniunktur i wikłała się
w lepiej lub gorzej kończące się relacje, procesy i deklaracje.
Komunizm
w praktyce całkowicie rozminął się z teorią i pod tak nazwaną
przykrywką przyniósł oligarchię grupy lansującej się na nową
elitę luźno nawiązującą do marksizmu.
Kapitalizm
zapewnił dobrostan tylko części (tej dwuznacznie „zaradnej”
raczej niż uprawomocnionej i zapracowującej), a bardziej
powszechnymi uczynił złudzenia, hedonizm i związane z wymuszaniem
przyspieszeń, westernizacją i modą na cokolwiek podsunie marketing
wyrzekanie się poprzednio uznawanych tożsamości i autorytetów.
Nauczmy
się więc tego, co jasno i bezpośrednio wyrażone musi być
następująco – nigdy nie nastąpi nic takiego, co rozwiąże
wszystkie problemy (w perspektywie indywidualnej, lecz egoistycznej
liczyć można jedynie na własną śmierć), przyniesie pełny
dobrobyt, zbierze w sobie cały sens, opisze całość rzeczy
faktycznych i możliwych, tudzież oświeci raz, a dobrze.
piątek, 24 marca 2017
statystując
Nie
umiem grać głównych ról.
Wszystko,
łącznie z relacjami międzyludzkimi, seksem, prawdomównością,
pracą, realizowaniem marzeń tudzież zaangażowaniem w sferę publiczną robię tylko przy okazji.
Udaje mi się tylko ukradkiem.
Potrafię czerpać przyjemność tylko
wtedy, kiedy rozgrywa się bez świadków.
czwartek, 23 marca 2017
szkaluję i bluźnię
Czyż najpełniejszym wyrazem tej autoironiczności lewicy, której prawica nie potrafi do dzisiaj zrozumieć, bo też w ogóle ma problemy z komizmem i poczuciem humoru, nie jest sam Tuwim?
Czy to, co współcześnie niezgorzej wyśpiewane przez hańbę! nie jest tak samo trwałym problemem teraz, jak i wtedy.
Jak to się dzieje, że bigoci, ludowi jedyniprawdziwipatrioci i wszyscy święcie oburzeni, od dawien dawna nie potrafią dostrzec absurdu swoich zarzutów?
Czy to, co współcześnie niezgorzej wyśpiewane przez hańbę! nie jest tak samo trwałym problemem teraz, jak i wtedy.
Jak to się dzieje, że bigoci, ludowi jedyniprawdziwipatrioci i wszyscy święcie oburzeni, od dawien dawna nie potrafią dostrzec absurdu swoich zarzutów?
środa, 22 marca 2017
smutek krótkodystansowców
Ja
wiem, że wszyscy tego używają, ale czy nie żyjemy w czasach, w
których nazwy szczególnie często zastępują znaczone, a obietnice
szczególnie rzadko prowadzą do ich spełnienia, plany z kolei stały
się maszyną samą dla siebie, która raczej tylko w szczególnych
okolicznościach wypada z biegu, aby spróbować konsekwentnej
realizacji?
wtorek, 21 marca 2017
obraz silniejszy od modelu
Z
powodu długiej nieobecności w świecie międzyludzkim wiele rzeczy
musiałem sobie wyobrażać, nie mając do nich w ogóle dostępu.
Oczywiście wyobrażenia sprzed i w warunkach odwiecznego braku
powstają jako mocniejsze niż prawdziwe doznania, które trzeba
sobie umożliwić dłuższą drogą, odpowiednią pozycją, a
dopiero potem przez niepozbawioną wahania i niedowierzania chwilę
przeżyć.
Każdy
czasami tęskni za niewiedzą. Nazywa się ją chyba zazwyczaj
niewinnością, ale chodzi też o trochę narcystyczną sublimację
ekstaz wypełniającą pustkę mdłości, do której nie dorównuje już później żadna możliwość.
niedziela, 12 marca 2017
wyklęci
Moda na "żołnierzy wyklętych" jest oczywiście nieznośna nawet bez odwoływania się do historycznych argumentów.
Określenie, którym tytułuje się tą bardzo niejednolitą, zwłaszcza jeśli zważyć jej liczebną niewielkość, grupę jest też zupełnie bezsensowne.
Spostrzeżenie, że nie pamiętamy wszystkich i wszystkiego jest zupełnie oczywiste. Od wieków wiadomo, że historię piszą zwycięzcy (od wieków wiadomo też, że ludzie dają się nabierać na dokonywane w oficjalnych lekcjach historii wykluczenia, uproszczenia, fanfaronady i manipulacje).
Po raz kolejny w Polsce z prawicowej inspiracji dochodzi jednak do tego, że cały czas i z każdej strony opowiada się o czymś, dlatego że ma to być rzekomo obecnie zapomniane. Przez lata mówi się o "żołnierzach wyklętych" jako o "wyklętych", mimo że są właśnie ulubieńcami obecnej władzy i obecni w promocji wpływowych i bogatych środowisk, wliczając w to wszystkie możliwe kanały komunikacji. Żaden podmiot historii nie jest aktualnie tak do znudzenia wałkowany jako właśnie ci, których określa się wciąż "wyklętymi".
We współczesnych warunkach, a w większości przypadków niezmiennie od lat, dużo bardziej wyklęci z polskiej historii niż "żołnierze wyklęci" są: chłopi pańszczyźniani, kobiety, pogańscy bogowie, syndykaliści, polscy protestanci, różne od polańskich plemiona słowiańskie, inwalidzi wojenni, polscy zbrodniarze, wszystkie mniejszości etniczne nawet te czasowo bardzo liczne (na czele z Żydami, Ukraińcami, Niemcami, Ormianami, Litwinami, Białorusinami, Czechami, Romami), homoseksualiści, orędownicy regionalnie określanych tożsamości (zwłaszcza Ślązacy), polscy emigranci transkontynentalni, esperantyści, szmalcownicy, niepełnosprawni, masoni, bezdomni, robotnicy fabryczni, zwierzęta folwarczne oraz wszyscy liczni zwolennicy i współbudowniczy Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej.
Określenie, którym tytułuje się tą bardzo niejednolitą, zwłaszcza jeśli zważyć jej liczebną niewielkość, grupę jest też zupełnie bezsensowne.
Spostrzeżenie, że nie pamiętamy wszystkich i wszystkiego jest zupełnie oczywiste. Od wieków wiadomo, że historię piszą zwycięzcy (od wieków wiadomo też, że ludzie dają się nabierać na dokonywane w oficjalnych lekcjach historii wykluczenia, uproszczenia, fanfaronady i manipulacje).
Po raz kolejny w Polsce z prawicowej inspiracji dochodzi jednak do tego, że cały czas i z każdej strony opowiada się o czymś, dlatego że ma to być rzekomo obecnie zapomniane. Przez lata mówi się o "żołnierzach wyklętych" jako o "wyklętych", mimo że są właśnie ulubieńcami obecnej władzy i obecni w promocji wpływowych i bogatych środowisk, wliczając w to wszystkie możliwe kanały komunikacji. Żaden podmiot historii nie jest aktualnie tak do znudzenia wałkowany jako właśnie ci, których określa się wciąż "wyklętymi".
We współczesnych warunkach, a w większości przypadków niezmiennie od lat, dużo bardziej wyklęci z polskiej historii niż "żołnierze wyklęci" są: chłopi pańszczyźniani, kobiety, pogańscy bogowie, syndykaliści, polscy protestanci, różne od polańskich plemiona słowiańskie, inwalidzi wojenni, polscy zbrodniarze, wszystkie mniejszości etniczne nawet te czasowo bardzo liczne (na czele z Żydami, Ukraińcami, Niemcami, Ormianami, Litwinami, Białorusinami, Czechami, Romami), homoseksualiści, orędownicy regionalnie określanych tożsamości (zwłaszcza Ślązacy), polscy emigranci transkontynentalni, esperantyści, szmalcownicy, niepełnosprawni, masoni, bezdomni, robotnicy fabryczni, zwierzęta folwarczne oraz wszyscy liczni zwolennicy i współbudowniczy Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej.
Subskrybuj:
Posty (Atom)