sobota, 26 stycznia 2013

wobec czego jesteśmy anty?

Właśnie odkryłem, że w Open Office
"antykapitalizm" jest podkreślany jako błąd
za to "antysemityzm" jest uznawany.

piątek, 25 stycznia 2013

zacznij zarabiać już dziś!

Dziś proponuję państwu genialny sposób na zarabianie pieniędzy!
To najwyższy czas na odniesienie sukcesu finansowego!
Jest to sprawdzony sposób, który wymaga aktywnego podejścia, ale gwarantuje ogromne zyski!
Zasady są proste i przejrzyste, jednak wymagają zrozumienia, żeby wszytko poszło zgodnie z planem. Dlatego proszę o skupienie.
Chodzi o program partnerski udostępniany przez znany portal społecznościowy.
Państwo przelewacie pieniądze na moje konto, a ja zarabiam.
W tym właśnie tkwi tajemnica sukcesu!
Bez podatków i skomplikowanych procedur!
Program zwraca się w 100% już po miesiącu!
Zainwestuj już teraz!
Ilość miejsc w programie ograniczona!

Tagi: jak zarobić szybko i łatwo, potrzebuję pieniędzy, zarabianie, sukces finansowy, metody inwestowania, pewna inwestycja, wyrucham was bez mrugnięcia okiem

czwartek, 24 stycznia 2013

umowa społeczna

No nie żartujmy.
Władzę najczęściej się wyśmiewa, lekceważy lub jej nadużywa.
Taki ustrój.
Jakiś przeciętny łajdak nie kupuje biletu, a potem wyzywa kontrolera i nie wyobraża sobie, że on powinien też kupować bilety. Kontroler wyzywa łajdaka i rzuca się na niego z pięściami, bo to on jest tu władcą.
albo z innej beczki:
Na dole wszystkimi się pomiata, więc gdy tylko ktoś dochrapie się do góry, to nie obchodzą go funkcje, jakie miał tu na górze pełnić, ani co myślał o obowiązkach tych na górze wobec tych na dole, kiedy jeszcze sam był na dole. Stanowisko służy do tego, żeby w końcu nachapać się samemu, ile się da, dopóki się tu jest i zanim następny cwaniak nie wygryzie, bo sam będzie próbował się obłowić.
"Gdyby bogaci wiedzieli, jak wygląda bieda!" - bogaci wiedzą i dlatego trzymają się bogactwa

środa, 16 stycznia 2013

filofobia

Od kiedy odkryłem dla siebie pojęcie filofobia, okazuje się ono bardzo przydatne w moich atrybucjach.
Znalezisko na miarę prokrastynacji, eskapizmu i solipsyzmu.
Właściwie musi być ich więcej.
Jeśli mnie kiedyś posadzą do pierdlu, to chyba przeczytam od deski do deski PWNowski Słownik Języka Polskiego. To by była przygoda.

Asceza uzależnia

Nie piję alkoholu.
Nie piję kawy.
Nie palę.
Nie biorę narkotyków.
Nie wierzę w Boga (choć chciałbym).
Nie piję czarnej herbaty.
Nie uprawiam seksu.
Nie chodzę na imprezy.
Nie jeżdżę komunikacją miejską.
Nie tańczę.
Nie mówię "ogarniać".
Nie noszę hipsterskich ciuchów.
Nie używam portfela.
Nie mam kalendarza.
Nie posiadam telefonu z ekranem dotykowym.
tym bardziej tableta.
nie mówiąc o ebooku.
Nie słucham muzyki będąc w drodze.
W ogóle rzadko słucham muzykę, choć bardzo lubię.
Nie słucham radia.
Nie mam telewizora.
Nie chodzę do fryzjera (/spa/solarium/masaże, itd.).
Nie spotykam się ze znajomymi.
Nie używam żelu pod prysznic.
Nie używam mydła w płynie
Nie korzystam z pomadki.
Nie mam golarki elektrycznej.
Nie włączam światła, dopóki jeszcze choć trochę widzę
Nie chodzę na koncerty, do teatru, ani kina.
Nie jeżdżę na wakacje.
Nie całuję.
Nie przytulam.
Nie noszę garnituru.
Nie posiadam czajnika.
Nie bywam w restauracjach ani kawiarniach.
Nie chodzę na siłownię.
Nie oglądam seriali.
Nie jeżdżę TLK.
Nie wiem co to tofu.

niedziela, 13 stycznia 2013

hydrauliczne alegorie życia

banalne i znane, a jakie prawdziwe.
pod prysznicem woda leci zimna. kurek o milimetr w lewo. wciąż zimna. pół milimetra w lewo. wciąż zimna, ćwierć milimetra w lewo. zimna, zaraz zamarznę. jeszcze ćwierć milimetra w lewo. gorąca! ukrop! parzy, aż nie wiadomo co robić - wybiec, przekręcić znów na lodowatą, zakręcić całkiem, bo w tym stanie szoku na pewno nie uda się uregulować tych setnych milimetra, żeby znaleźć pożądaną równowagę.
Inny przykład z moich aktualnych warunków mieszkaniowych: odkręcam wodę przy zlewie, tak żeby strumień nabrał odpowiedniej siły, ale nie większej niż potrzeba (bo wody się nie marnuje). przenoszę rękę od kurka pod strumień, a on w tym czasie maleje aż do zupełnego zaniku. odkręcam więc jeszcze i ta sama zabawa może się powtórzyć jeszcze dwa razy. przy kolejnym doodkręceniu, z kranu tryska strumień o obwodzie kilkakrotnie większym niż u jego metalowego źródła, ale mniejsza o zagadki fizyki, ponieważ strumień rozbija się o powierzchnię zlewu i ochlapuje mi bluzę i spodnie, podczas gdy ja chciałem tylko umyć ręce.
tak to i na jeszcze wiele innych codziennie doświadczanych sposobów od lat jestem przyzwyczajany do tego, że dobrze być nie może, a jedyną jakością domopodobną, której nigdy nie opuszczę i w której należy się naprawdę zadomowić - jest właśnie powtarzalność irytacji.

sobota, 12 stycznia 2013

wyprawa głupka po prawdziwy performans

Po całym wieczorze dnia poprzedniego spędzonym na planowaniu, postanowiłem dziś ruszyć do biblioteki choć miałem zupełnie nie po drodze, a 40 minut w jedną stronę to w końcu jakieś poświęcenie.
Poszedłem, ignorując też podkręconą na noworocznych inwentaryzacjach kostkę.
Sto metrów przed celem prowokacyjnie pomyślałem, że ale by było, gdybym przecenił sobotnią pracowitość biblioteki w tym mieście. Musiało się spełnić i już za chwilę ochroniarz spędzał mnie ze schodów.
W złości swojej, postanowiłem zostać złodziejem i podkradłem Miejskiemu Przedsiębiorstwu Komunikacyjnemu podrzucenie mnie o jeden przystanek. To też było średnio rozsądne, bo po tym, jak już o tym postanowiłem, na tramwaj musiałem czekać 8 minut, w trakcie których padający z wiatrem śnieg zaczął już zawracać, tak żeby w mojej dalszej drodze powrotnej, móc, tak samo jak i w tamtą stronę, padać mi prosty w oczy.
Za to w tramwaju spotkał mnie spektakl.
Obok mnie, a przed stojącą na schodach i odgrywającą zupełną powagę kobietą stanął potencjalny żul i z tramwajowego śmietnika wyciągnął zwinięty papierek. Rozwinął i odczytał głosem zupełnie naturalnym:
Kocham Cię
Jesteś moim mlekiem
Jesteś moją śmietaną
Jesteś moim jogurtem
Jesteś moją bułką
Jesteś moim mięsem mielonym
Jesteś moją oliwą z oliwek
[itp. pomiędzy, bo nie zapamiętałem wszystkiego]
Uwierzyłbym, że to było najszczersze i najpiękniejsze wyznanie miłości w całej historii czasu, ale zepsuły je: dalsza całkowita powaga stojącej na schodach, śmiech siedzącego obok oraz w efekcie mój, a także komentarz protagonisty, że brakuje wazeliny w tej wyliczance.
Ale co tam wyznanie miłości. Grunt, że był performans! i nie trzeba do tego szkoły aktorskiej, ani nawet projektów i grantów. Po prostu teatr w tramwaju. Teatr w każdym tramwaju. Sztuka przez dowolne sz. Prawdziwie futurystyczna idea!
Nie przesadzam.
Potencjalny żul okazał się performerem spełnionym. Rozpoznał obojętność stojącej przed nim na schodach i zareagował równie po sztukmistrzowsku. Mówiąc "a czy to Pani te sto złotych?", kucnął szybko i chapnął powietrze do kieszeni. Ja się uradowałem znowu. Niestety drugi główny widz dostał już telefon od "Gosia :*", a pani na schodach okazała się zimną jak kamień.
Mój przepisowy jeden przystanek nastał i wysiadłem. Być może dalej działy się jeszcze bardziej dramatyczne sprawy, ale ja zająłem się już śniegiem padającym dokładnie prosto w oczy.

czwartek, 10 stycznia 2013

blog roku

Spotkałem konkurs na blog roku 2012
Nawet kobieta z brodą się zgłosiła.
Ale jaki w tym skandal?  Nie dają nic do jedzenia! Tylko jakieś vouchery: na wczasy, na kosmetyki, na biżuterię. No kpiny. Nigdy w życiu nic nie wygrałem, a w tym przypadku wręcz nie miałbym zamiaru.

indyk i niedziela

Czuję się jakiś niezagospodarowany.
Tak bym chciał w coś się zaangażować. Wiedzieć, że to właściwe. Wiedzieć, że to ze mną zgodne, że przyniesie jakiś efekt, że to społecznie ważne i użyteczne. Najlepiej w ten sposób jeszcze zdobyć jakąś pozycję ugruntowaną, być stale wiązanym i wchodzić w skład.
Jeśli nie widzę nic takiego, to nie wiem dlaczego. Może rzeczywistość nie oferuje sensu, może to ja nie potrafię takiego sensu stworzyć i niczemu go przyznać. Może nie obracam się w odpowiednich kręgach - tych, które realizują te ważne rzeczy, w które angażować się warto. Może jestem jednak po prostu leniem i ocierając się o rzeczy ważne, w które inni potrafią wsiąknąć i z nich czerpać sukcesy, ja przechodzą kręcący nosem, bo to nie wypada, tamto błahe, a inne powtarzalne, każdy to może robić, tu się nie nadaję, a w tamto nie wierzę.
Studiuję/siędoktoryzuję, ale też bez werwy - z przygnębieniem i tym stałym oczekiwaniem na katastrofę, która będzie w stanie to przerwać.
Może projekt za duży. Może nie jestem już w stanie poświęcić się rzeczy większej niż szybka partia w jakąś grę online?

poniedziałek, 7 stycznia 2013

forget Foucault!

To że wiemy i jesteśmy znudzeni słuchaniem oraz mówieniem o problemie, nie unieważnia go, a tym bardziej nie rozwiązuje. Zainteresowanie się czymś innym nie sprawia, że poprzednie przestaje istnieć.
Jak mogę zapomnieć o Foucault, skoro codziennie odczuwam to, o czym mówił: na własnym żołądku, na własnej skórze, we własnych nogach, swojej pozycji społecznej i statusie symbolicznym.
Jestem pariasem, a nie wszyscy są pariasami.
Przy tym sam mam jeszcze w miarę nienajgorzej, dzięki rodzinnym instancjom, do których mogę się odwołać i wierzyć, że dzięki nim przeżyję również następny miesiąc.
Jestem w najniższej warstwie przeklętej klasy średniej.
Nikomu nie mogę pomóc, tym bardziej sobie.
Patrząc w jedną stronę, widzę upadanie, patrząc w drugą – panoszenie się.
Patrząc z kolei w lustro, widzę wyuczoną bezradność, zmęczenie i niewiarę.

niedziela, 6 stycznia 2013

niewyspanie spłaszcza myśl

no bo zobacz:
na świecie głód, bieda, choroby i szyderstwa,
a ludzie zajmują się tunningiem aut, robieniem zdjęć swoich ciast oraz graniem w WoWa.
no kurwa mać!