środa, 15 stycznia 2014

odczłowieczanie (z) uśmiechem na ustach

W poszukiwaniu źródeł tak zwanej chujozy dotarłem też do jaskini emocji.
Ale! Precz z tymi platońskimi metaforami. Bo w tym właśnie problem, że to raczej jakieś centrum handlowe, jakiś jebany multipleks, godziny szczytu na Times Square.
W emocjach nie ma już nic tajemniczego ani intymnego. Jest wykańczająca, wręcz terrorystyczna transparentność.
Jak mogę odbierać, wyrażać lub choćby odczuwać emocje, kiedy wszystkie one zostały już zawłaszczone?
Z emocjami stykam się głównie pod postacią reklam. Dzięki temu rzygam emocjami i nie chcę mieć z nimi nic do czynienia.
Bycie-w-świecie staje się coraz bardziej byciem podatnym celem ataku ze strony reklam - przede wszystkim przez żerowanie na emocjach.
Żeby tak jeszcze emocje pozostały emocjami - dzisiaj możliwa jest tylko drażniąca emfaza. Dzisiaj zmusza się wszystkich do przeżywania orgazmów. Dziesiątki razy dziennie. Jedząc margarynę, pijąc wódę, myjąc włosy, nosząc piżamę, dzwoniąc, łykając tabletkę na wątrobę, pocąc się, podcierając dupę, a nawet biorąc kredyt!
Wszędzie te straszące uśmiechem proporcjonalne i wg speców od przeciętności budzące zaufanie mordy. Wystarczą 2 dziennie, żeby nikomu już nigdy nie zaufać.

musiałem zegzemplifikować to udziałem Emmy

Dla mnie jest jasne - emocje to beznamiętnie stosowany "chwyt marketingowy".
Po całym tym praniu mózgu nie mogę działać sprawnie. Widok uśmiechu wywołuje we mnie wściekłość. Kontakt z innymi emocjami - co najwyżej irytację lub pobłażanie, bo zazwyczaj faktycznie nie czuję zupełnie nic. Czuję się zmęczony. Od dawna mam tą automatyczną blokadę - znowu zamach na moją empatię, na te i tak przeciążone neurony lustrzane. Znowu jakiś kutas próbuje podstępnie wykorzystać resztki mojego człowieczeństwa żeby coś wyłudzić, zarobić, zyskać lub mnie ośmieszyć.
Skuteczność obrony przed emocjami wymuszona poniekąd koniecznością oszczędzania tak lichych w moim przypadku kapitałów społecznych jest zarazem tragicznie proporcjonalna do utraty być może najważniejszej umiejętności, jaką człowiek jako humanistycznie rozumiany człowiek i istota zdolna do przetrwania powinien posiadać, czyli odczuwania własnych emocji i współdzielenia ich z innymi.
Reklamy nie są jednym powodem mojego emocjonalnego imbecylizmu, ale z pewnością tym najbardziej wstrętnym.
A radośni, piękni, trzymający się za ręce to wierzchołek reklamowej góry lodowej, składającej się też z wymuszania litości, straszenia, podszywania się pod wiedzę i szczucia cycem.

1 komentarz: