poniedziałek, 3 listopada 2014

tyle prac

Należałaby się chyba w końcu jaka aktualizacja co do mojego po przejściach statusu w kwestii zwłaszcza tego czy zmarnowałem już, jak, znów i ile razy.
W tamtym roku złapałem kontakt z taką firmą i w takiej formie, która pozwalałaby mi dość elastycznie zarabiać nienajgorzej i dłubać doktorat nadal.
Niedawno napisała do mnie pewna pani profesor z ofertą wzięcia udziału w projekcie naukowym, który wiązałby się też z zarabianiem.
Do tego zmieniły się warunki przyznawania stypendiów socjalnych i właśnie od tego roku uczelnia moja pieniędzmi ministerstwa mogłaby docenić moją biedę.
W ten sposób miałbym, jeśli nawet nie łącznie, to do wyboru 3 sposoby zarabiania na życie w sposób umożliwiający kontynuowanie doktoratu.
Kiedy pojawiły się warunki, to ja już nie chcę.
Formalnie jestem, ale tak właściwie to nie robię zbyt wiele, bo poważnie nie mam czasu ni sił.
Tymczasem po raz trzeci dostałem pracę w tej samej korporacji. Jednak tym razem stanowisko jest stałe i z widokami na równie świetlaną co nudną przyszłość na obrotowym fotelu w nowoczesnym biurowcu z firmową herbatą i cukrem.
Dostałem list intencyjny i podobno obecnie zastanawiam się nad reakcją nań. Kwota tam wypisana nie jest oszałamiająca, ale dla mnie chyba wystarczająca, żebym dał się porwać inercji i bez większego zastanawiania podpisał, aby móc w końcu zacytować to: