poniedziałek, 25 sierpnia 2014
po końcu historii
Powiem bokononistycznie, że może i jestem tak samo głupi jak wszyscy, ale niewielu doszło do swojej głupoty równie ciężką pracą
niedziela, 24 sierpnia 2014
choose your destiny
Zebrałem się. Napisałem punkt 4)
:
Droga Pani
Profesor,
Rzucam doktorat.
Po wszystkim, co zrobiła Pani dla
mnie, czuję że dokonuję tym wobec Pani poważnego afrontu. Piszę
więc po pierwsze po to, aby przeprosić, a po drugie choćby krótko
wytłumaczyć się z podjętej decyzji.
W odpowiedniej wiadomości przesłanej
uprzednio profesorowi przyznałem, że będę tej decyzji żałował
przez resztę życia, ale już jej nie zmienię – choćby z tego
powodu, że wystarczająco trudno było mi zdobyć się na nią.
Nie jestem zadowolony z siebie jako
doktoranta. Nie ucieknę od tego, że to przede wszystkim moja wina.
Miałem oczywiście ostatnio także sukcesy. Kilka razy byłem z
siebie dumny lub usatysfakcjonowany. Dużo się nauczyłem.
Rozwinąłem się jako badacz, jako intelektualista, jako humanista,
jako człowiek i jako współmieszkaniec świata i historii (nawet
zrywając więzi, nie jestem w stanie przestać tak o sobie myśleć).
Zebrałem wiele nietuzinkowych doświadczeń. Poznałem niesamowitych
ludzi. Uczestniczyłem w wielkich rzeczach. Co do mojego udziału,
wszystko to było jednak zawsze niepełne – nie tylko w zestawieniu
z moimi zawsze nierealnymi oczekiwaniami, ale wydaje mi się, że
także z oczekiwaniami tych, wobec których chciałem siebie
określać. Jestem przekonany, że wśród doktorantów z mojego
otoczenia nie byłem najsłabszy. Byłem niestety jedynie średni.
Brakowało mi wciąż zaangażowania, pasji i umiejętności
tworzenia sytuacji wymiany i wspierania wiedzy.
Nie chcę dłużej używać statusów
(doktoranta, kulturoznawcy, Pani ucznia), których nawet według
własnych standardów nie daję rady wystarczająco reprezentować.
Właściwie nigdy do końca nie związałem się z tymi statusami i
na zewnątrz zazwyczaj przedstawiałem się jako po prostu
podstarzały student lub bezrobotny. Domyślam się, że także ten
strach przed odpowiedzialnością nie pozwolił mi stawić jej czoła.
Bycie kulturoznawczo nastawionym
badaczem przeszłości nie jest łatwe wśród postronnych ludzi.
Ponieważ przeważnie funkcjonuję wśród takich, którzy z
humanistyką nie mają wiele wspólnego, traktowano mnie ostatnio
głównie jako naiwnego wyrzutka i nieudacznika. Zarzucam sobie, że
nie potrafiłem dostatecznie skutecznie przełamywać podobnych
uprzedzeń. W międzyczasie przegrałem nawet z tego powodu pewne
uczucie. Jednocześnie sam byłem przekonany, że właśnie ten nie
rozpoznawany przez innych jako budzący szacunek status jest czymś
dumnym, legitymizuje moje działania i zainteresowania jako istotne i
że faktycznie robię coś wartościowego. Ten dysonans prześladował
mnie dokładnie codziennie przez ostatnie dwa lata.
Najwyraźniej sam mam ze sobą
wystarczająco dużo problemów, żeby z odpowiednią skutecznością
i gracją rozwiązywać problemy badawcze, których się podjąłem i
reprezentować instytucje, które wbrew swojemu otoczeniu uznałem za
warte poświęcania im swoich sił i czasu. Nie chcę przyczyniać
się do podtrzymywania stereotypu doktoranta, który zajmuje się
nauką ze strachu przed światem i sobą, a myślę, że w
przerażający dla mnie sposób upodobniłem się do takiego właśnie
typu idealnego. Obserwowanie jak znajomi z mojego pokolenia odhaczają
kolejne etapy potocznie pojmowanej kariery lub życia i pytają mnie
z poczuciem wyższości o podobne osiągnięcia jest na pewno
przykrym i osamotniającym doświadczeniem. Tym bardziej jeśli w
obecnej sytuacji demograficzno-ekonomicznej po ukończonym doktoracie
można liczyć na tym większe podejrzenia i pogardę, a
nieszczególnie na pracę i bezpieczeństwo.
Niepewność towarzysząca mojemu
doktoratowi odnosiła się jednak także do teraźniejszości i
przybierała postać biedy. Muszę przyznać, że jeśli chodzi o
moją tożsamość, to ostatnie 3 lata sprawiły, że czułem i czuję
się przede wszystkim prekariuszem. Nie mając stypendium
uczelnianego ani większego szczęścia w pozyskiwaniu zewnętrznych
źródeł finansowania własnej nauki, musiałem nieraz poświęcać
się trosce o to, czy wciąż będę miał co jeść w następnym
tygodniu. W absurdalny sposób odmawiałem przyjmowania pomocy od
swoich bliskich, po czym beznadziejnie zamartwiałem się i
próbowałem pracować przy różnych doraźnych zajęciach, które
obok marnych zarobków przynosiły mi masę wątpliwości i odciągały
od pracy naukowej. Udało mi się za to wyraźnie przekonać, że
bieda jest stanem ogólnym, nie tylko miarą posiadanych pieniędzy.
Pozbawiony kapitałów i przerażony, nie byłem w stanie działać
aktywnie ani efektywnie.
Nie wiem czy z powodu niezwykłości
okoliczności czy mojej chyba zbyt szybko postępującej degeneracji
ten wywód coraz bardziej się rozmywa i staje nieznośnie
sfrustrowany. Spróbuję go zakończyć możliwie skrótowo.
Można powiedzieć, że rezygnuję w
sumie z biedy, ze strachu i z głupoty. Wygląda na to, że jestem po
prostu słaby. Rezygnując teraz, przyznaję się właściwie do
tego, czego bałem się od początku – że nie jestem warty miejsca
na doktoracie, patronatu szanownych uczelni, a zwłaszcza czasu
poświęcanego mi przez życzliwych i niesamowitych ludzi, spośród
których Pani była od już prawie sześciu lat postacią
najważniejszą.
[cenzura]
Z tym większym wstydem kończę i
proszę o wybaczenie tego, że nie spełniłem oczekiwań, nie
wykorzystałem w pełni pomocy i dawanych mi szans, ani nie zdołałem
należycie rozwinąć potencjału, który wciąż mi się jeszcze
kotłuje w głowie i zebranych luźnych zapiskach.
Nie mogę powiedzieć, że mam plan
alternatywny, któremu poświęcę się teraz po rezygnacji z
doktoratu
[cenzura]
Zdążyłem się już jednak przekonać,
że ucieczka z doktoratu nie jest prostą sprawą. Wiele rzeczy
trzeba zaczynać od nowa, łącznie z określaniem swojej pozycji
wśród ludzi i wewnątrz własnego światopoglądu. W każdym razie
nie wygląda na to, żebym miał zerwać z poszukiwaniem wartości, z
zainteresowaniami badawczymi, jakie wypracowałem od połowy swoich
studiów ani ze środowiskami, z którymi moja obecność w ramach
Akademii pozwoliła mi się związać.
[cenzura]
Następnie
minęło trochę czasu, podczas którego nie zdarzyło się nic i pośród tego nic, z
zaskoczenia wywołałem w swojej ręce procedurę wysłania kolejnych 3
maili, które zakończyły mój doktorat.
Potem drżały mi nogi i, co chyba bez znaczenia, nad miastem pojawiła się burza.Tschüss, my destiny!
środa, 20 sierpnia 2014
wzorzec dzieciństwa
Dzieci już tak działają, że nie
mogą się doczekać, aż zaczną żałować, że dorosły.
czwartek, 14 sierpnia 2014
która podstawa jest podstawowa?
Wybierając się na studia chciałem
dowiedzieć się jak działa świat u swoich podstaw.
Zgodnie z tą
myślą (no tak – i kilkoma innymi kompromisami do tego) wybrałem
kierunek studiów i dziwiło mnie w jaki sposób inni doszli do
swoich, całkiem innych od moich, wyborów. Nie rozumiałem czym się
kierowali, dopóki nie dowiedziałem się, że chcieli dowiedzieć
się jak działa świat u swoich podstaw. Pod tym właśnie
pretekstem wybierali studia medyczne, historyczne, politechniczne,
psychologiczne, matematyczne, filozoficzne, filologiczne lub
socjologiczne.
Wygląda na to, że tylko studia
ekonomiczne wybierają tacy, którzy chcą jedynie zarabiać pieniądze.
wtorek, 12 sierpnia 2014
rzeczywiście nie znoszę pożegnań
Napisałem już do promotora, do
zastępczyni do spraw dydaktycznych i do współlokatora, z którym
miałem mieszkać dalej w nowym roku akademickim. Myślę, że napisałem wystarczająco dyplomatycznie. Napisałem, ale nie
mogę się zebrać, żeby wysłać. Nawet żeby napisać, musiałem o
tym myśleć, jako o tekście zadanym na temat, jako o ćwiczeniu bez
konsekwencji. Nie udało mi się niestety z tym samym podejściem
wkleić do maila i kliknięciem zerwać swoich szczytno-dręczących
więzi.
1)
Szanowny Panie Profesorze,
Piszę do Pana w ważnej i
zawstydzającej sprawie.
Po trzech latach namysłu i dwóch
latach studiów, postanowiłem zrezygnować z doktoratu. Przepraszam
za nagłość informacji i mam nadzieję, że nie trafiam z nią w
niestosowny z jakichkolwiek przyczyn moment.
Domyślam się, że tego rodzaju
decyzja wymaga wytłumaczenia. Postaram się sformułować je krótko.
Zabrakło mi środków, wiary w siebie, umiejętności i wytrwałości.
Można więc powiedzieć, że rezygnuję z biedy (oraz związanych z
nią upokorzeń), z głupoty i ze strachu.
Nie jestem zadowolony z siebie jako z
doktoranta. Nawet jeśli się starałem i odnosiłem pomniejsze
sukcesy lub odczuwałem doraźne satysfakcje, to z reguły wypadałem
poniżej swoich oczekiwań – zwłaszcza, że chciałem, aby te
oczekiwania dorastały do doniosłego i wrażliwego frontu, jakim
jest kulturoznawstwo.
Myślę, że rezygnacja to zła
decyzja. Wiem, że będę jej żałował przez całe życie. Jednak w
ostatnich kilku miesiącach zgasłem na tyle, że nie czuję się na
siłach kontynuować studiów w bardziej wartościowy sposób niż
tylko przyzwoity.
[cenzura]
Dziękuję za pomoc, naukę,
wyrozumiałość i poświęcony mi czas.
Przepraszam za zawiedzione zaufanie.
Jeśli powinienem wobec Pana (ze
względu na funkcję opiekuna lub osobiście) dopełnić jakichś
obowiązków, proszę o informację.
2)
Szanowna Pani Doktor,
Jako, że zrezygnowałem z
kontynuowania swoich studiów doktoranckich, proszę o nie
uwzględnianie mnie w przydziale godzin dydaktycznych na kolejny rok
akademicki.
Tak Pani, jak i Instytutowi w całości
nadal kibicuję i życzę wszystkiego dobrego.
3)
Hej,
mam słabe wieści...
Postanowiłem, że rzucam doktorat.
Powodów mam wiele, za to alternatyw bardzo mało.
Ale nawet jeśli to najgorsza decyzja w
moim życiu, to już jej nie zmieniam.
A dla Ciebie wieść jest to słaba, bo
w związku z tym będę musiał wylecieć z akademika.
Mi też się to nie podoba, ale zamiast
popadania w dalsze wątpliwości, powinienem raczej zacząć układać
się na nowo. Będę więc szukać jakiegoś pokoju i chyba już od
września.
Przepraszam więc, że Cię w ten
sposób "zdradzam". Tak mi niestety wyszło.
Mam nadzieję, że trafisz jednak
możliwie najlepiej z pokojem w kolejnym roku.
4)
A najgorsze wciąż przede mną. To
samo będę bowiem musiał zakomunikować mojej mistrzyni. To będzie
dopiero egzamin.
Nie jestem jednak przyzwyczajony by
grać o takie stawki, jak terminacja studiów.
sobota, 9 sierpnia 2014
singielska kuchnia
olśniła mnie dzisiaj myśl inwentaryzacyjna na temat mojego wyposażenia kuchennego.
okazuje się, że mam 4 sztućce (nóż, widelec, łyżka i łyżeczka - wszystkie innego rodzaju), 2 talerze (mniejszy i większy), 2 kubki (obydwa gratisy od czegośtam), 1 stary garnek, 1 zniszczoną patelnię, do której nawet tłuszcz przywiera, 1 dziurawy czajnik oraz 1 ścierkę.
dobrze, że nie miewam gości
AKTUALIZACJA 11.8.014
mam 1 kubek
okazuje się, że mam 4 sztućce (nóż, widelec, łyżka i łyżeczka - wszystkie innego rodzaju), 2 talerze (mniejszy i większy), 2 kubki (obydwa gratisy od czegośtam), 1 stary garnek, 1 zniszczoną patelnię, do której nawet tłuszcz przywiera, 1 dziurawy czajnik oraz 1 ścierkę.
dobrze, że nie miewam gości
AKTUALIZACJA 11.8.014
mam 1 kubek
czwartek, 7 sierpnia 2014
nauka jako środek nasenny
Ludzie nie lubią nauki. Nie lubią
jej, bo opanowani są chęcią konkretu, uważają, że konkret
istnieje i do niego powinno się ograniczyć przekaz między ludźmi.
Przyzwoici naukowcy wiedzą za to, że
konkret to tylko mętny konsensus, który bez odpowiednich definicji
i obwarowań nic nie znaczy.
Nauka to (nie tylko, lecz właśnie-aż)
długie i żmudne wprowadzanie do tego, o czym i pod jakimi warunkami
można w danym temacie pomyśleć jako o aktualnym zarysie konkretowości.
niedziela, 3 sierpnia 2014
cymbał a orkiestra
Wychodząc naprzeciw stereotypowi, jaki
wobec mnie najłatwiej sformułować i do którego potwierdzenia
zdarzyło mi się dostarczyć tylu powodów, chciałbym powiedzieć,
że tak, ale też i nie.
Wiem przecież dokładnie i od
początku, nawet jeśli momentami cokolwiek niewyraźnie, kim chcę
być.
Orkiestrą!
Wszystkim w jednym.
Możliwością wykonania dowolnego dźwięku, a w szczególności interferencji tych dźwięków.
Chcę grać symfonie, koncerty,
partytury, etiudy, opery.
Chcę grać jazz, folk, techno, rocka,
gospel, big-beat, muzykę klasyczną i dubstep.
Wszystko na 110 instrumentów, 6
głosów, 2 ręce i 1 syntezator.
Chcę być skłonnością do harmonii i
przyjemnością z zaburzania jej.
Chcę być igraniem z gustem,
oczekiwaniami i kliszami.
Chcę być repertuarem ściśle
dopasowanym do przygodności życia.
W tym wszystkim tylko status dyrygenta
wciąż pozostaje nieokreślony
Subskrybuj:
Posty (Atom)