niedziela, 19 października 2014

latanie w środowisku smolnym

Nie wszyscy, ale w porównaniu do bezmyślnych i w bezmyślnym automatyzmie pomijanych fizjonomii, które występują w miejscach miejskiego stłoczenia, całkiem wielu ludzi myśli, przeżywa i wartościuje. Również wielu, a mówię wielu mając na myśli to, że występują w sile niemożliwej do policzenia, szybko zauważa, że myślenie (podobnie przeżywanie, wartościowanie i podobne im, uważane w antropocentrycznych dyskursach za ludzkie powszechniki zajęcia) to rodzaj smoły, która nie tylko wciąga, ale i spowalnia, wciąż lśniąc mrocznie i nigdy nie stygnąc na dobre. Próbują się więc myślenia wyzbywać – jedni dla wygody i beztroski, a inni dla ratunku, poszukując jakiejkolwiek swobody od swojego ciężkiego wewnętrznego potopu.
Żeby nie myśleć, jest na pewno milion sposobów. Jedni biorą dropsy. Inni wierzą w Boga. Kolejni wierzą w bogów. Inni trenują jogę. Jeszcze inni dają się anihilować przez przepływ miałkich okolicznych do popkultury beztreści. Ja jednak odkryłem na to samo bardzo prostą metodą – chodzę do pracy. Wielu chodzi do pracy. Nie wszyscy traktują i nie wszyscy mogą jednak swoje prace traktować jako technikę wyciszającą. Ja w każdym razie zdobyłem w swojej tymczasowej roli inteligenckiego proletariusza na tyle wprawy, że robię co do mnie należy bez większego pomyślunku. Moje życie wewnętrzne przez jedną trzecią pięciu siódmych tygodnia sprowadza się do drogi między jednym a drugim kliknięciem w odpowiednim położeniu myszki na biurku względem jej wirtualnego awatara. Sposób nie sprawiający przyjemności, ale stanowiący naprawdę skuteczną obronę przed myślą i dający jakieś tam pieniądze.

niedziela, 12 października 2014

cytuję, bo boskie


"Ja twierdzę, że to ludzie stworzyli Boga, a nie Pan Bóg ludzi. Bo jeśli Pan Bóg miałby stworzyć ludzi na własne podobieństwo i wyszło mu coś takiego, to Boże, mój Boże..."

Baruch Bergman, Ani jednego dobrego Polaka, 09.10.2014, http://wyborcza.pl/duzyformat/1,141112,16772148,Ani_jednego_dobrego_Polaka.html#CukGW [dostęp 12.10.2014].

 

piątek, 10 października 2014

kto życzy sobie bezsensu?

Najbardziej przekrętnym i rozsierdzającym aspektem konstrukcjonistycznej natury rzeczywistości jest kwestia nierówności efektów (a więc także sposobów i narzędzi, ale o tym dzisiaj mniej) konstruowania.
Kto uważa, że świat jest prosty, ten żyje w prostym świecie. Upraszcza swoje atrybucje, spłaszcza ludzi, z którymi ma do czynienia, nie dostrzega problemów ani dwuznaczności, wybiera jedno z zawsze tylko dwóch i prosto się w końcu zachowuje. Idzie mu w życiu prosto, a dzięki temu komplikuje życie tym, którzy już uprzednio zdążyli poznać jak bardzo jest ono skomplikowane. Doświadczający komplikacji na każdym kroku, muszą poświęcać się rozważaniom nad wielorakością przyczyn, nad dalekosiężnością skutków, nad złożonością kontekstów, nad wielością możliwości, nad ontologią komplikacji i ich społeczno-politycznym rozkładem, nad historią pojęć i języków i jeszcze nad kilkoma tak skomplikowanymi rzeczami, że nieszczególnie da się je przewidzieć ani nawet zrekonstruować.
Bardzo ciekawie jest jeszcze w sprawie naszych kłótni o to, czy sprawiedliwy jest – świat, bóg, system, czy kto tam jeszcze. Ci, którzy wierzą, że sprawiedliwie jest każdą niesprawiedliwość będą skłonni przypisać temu, że tak być powinno właśnie w ramach sprawiedliwości (co jednocześnie działa tak długo, jak ten nazwany tak zaszczytnie los sprzyja jego doznającemu). Ci przekonani, że sprawiedliwości jest brak zawsze znajdą z kolei dowód na to, że właśnie negatywność, jaką jest w tym przypadku niesprawiedliwość to jedyny aktualny i także na przyszłość możliwy stan. Dlatego też nawet własne zasługi i sukcesy postrzegają przez pryzmat niesprawiedliwości, która poprzez te osiągnięcia powstać może i globalnie nadal pozostaje bez większej zmiany.
Żadnej próby rozpatrzenia pęknięcia świata na wierzących w dobro lub zło albo na widzących w życiu sens i tych pogubionych w absolutnej bezcelowości nie podejmę tutaj, bo już teraz przykrótkość formy, jaką jest wpis na (tym) blogu zdążyła sprowadzić sprawę do nieco dziennikarzyńskiej sloganowości, a wolelibyśmy przecież badania i opisy dużo bardziej soczyste. Przyrzekam za to, że elementów powyższych idealnych podziałów, które zaszeregowałem jako drugie doświadczam w ich, powiedziałbym nawet i wciąż, potoczystości.