Należałaby się chyba w końcu jaka
aktualizacja co do mojego po przejściach statusu w kwestii zwłaszcza
tego czy zmarnowałem już, jak, znów i ile razy.
W tamtym roku złapałem kontakt z taką
firmą i w takiej formie, która pozwalałaby mi dość elastycznie
zarabiać nienajgorzej i dłubać doktorat nadal.
Niedawno napisała do mnie pewna pani
profesor z ofertą wzięcia udziału w projekcie naukowym, który
wiązałby się też z zarabianiem.
Do tego zmieniły się warunki
przyznawania stypendiów socjalnych i właśnie od tego roku uczelnia
moja pieniędzmi ministerstwa mogłaby docenić moją biedę.
W ten sposób miałbym, jeśli nawet
nie łącznie, to do wyboru 3 sposoby zarabiania na życie w sposób
umożliwiający kontynuowanie doktoratu.
Kiedy pojawiły się warunki, to ja już
nie chcę.
Formalnie jestem, ale tak właściwie
to nie robię zbyt wiele, bo poważnie nie mam czasu ni sił.
Tymczasem po raz trzeci dostałem pracę
w tej samej korporacji. Jednak tym razem stanowisko jest stałe i z
widokami na równie świetlaną co nudną przyszłość na obrotowym
fotelu w nowoczesnym biurowcu z firmową herbatą i cukrem.
Dostałem list intencyjny i podobno
obecnie zastanawiam się nad reakcją nań. Kwota tam wypisana nie
jest oszałamiająca, ale dla mnie chyba wystarczająca, żebym dał
się porwać inercji i bez większego zastanawiania podpisał, aby
móc w końcu zacytować to: