nie lubię się.
z wzajemnością.
wtorek, 30 czerwca 2015
niedziela, 7 czerwca 2015
zagrożenie normalnością
Wszystko to jest nienormalne i
nienormalnie się czuję.
Całe szczęście.
Bo gdybym miał to wszystko za normalne
uznawać i swoim życiem nazywać, dopiero wtedy musiał bym się
załamać.
Nic nie mam i jestem nie na swoim
miejscu.
Dzięki temu mogę łudzić się, że
to co moje ciągle jest mi przeznaczone i czeka cierpliwie, jedynie trochę gdzie indziej.
czwartek, 4 czerwca 2015
cokolwiek dziś na talerzu
Idąc do korpo miałem mocne
postanowienia konfrontowania tych wszystkich
oportunistyczno-konsumpcjonistycznych lemingów z moją
biedno-rozpaczliwą biografią.
Niestety dostrzegłem w nich ludzi i
nie udało mi się zainteresować nikogo sobą zanim nie polubiłem
na tyle, aby nie chcieć martwić prawdami.
Biję się jednak cały czas z tym, czy
przyznać im się do tego kim jestem, czy udawać nadal tego, co choć
mruk, to znośnie sobie we korpo radzi.
Gdy jakiś czas temu zrobiłem na obiad
coś z mojego znacznie wzbogaconego w trakcie korpożycia parówkowego
repertuaru, komuś spodobało się to na tyle, że zapytał, czy to
smaczne. Zgodnie z prawdą powiedziałem, że nie wiem.
Powinienem był to rozbudować właśnie
o kontekst postdoktorancko-nędzarski, jak na przykład poniżej.
Nauczyłem się totalnej biedy, w
której nie ma smaków, gustów, marzeń, chęci ani doznać.
Jest tylko przytłumiona złośliwa
wola przetrwania.
Jeśli trzymając się kwestii
obiadowych czasami odczuwam jakieś smaki, to w swoim życiu, w
którym gotuję tylko sam, tylko sobie, czułbym się wręcz źle,
gdyby mi coś z tego smakowało.
Subskrybuj:
Posty (Atom)