piątek, 11 listopada 2016

czy więcej osób skończyło doktorat czy z niego zrezygnowało?

Ponieważ korporacja, która trzyma mój blog na serwerze udziela części swojej wszechwładzy w postaci metadanych o blogu, to zauważyłem, że ktoś trafił na mnie, wyszukując hasło: "rezygnacja z doktoratu".
Nie ukrywam, że schlebia mi to powiązanie.
Polecam się więc i pozdrawiam.

czwartek, 10 listopada 2016

ucieczka ze stereotypów

Istnieje zależność, która wydaje się dość oczywista, ale ponieważ z niejakim wysiłkiem i znamiennymi konsekwencjami zdarzyło mi się ją zbadać na własnym życiu, to czuję się w obowiązku potwierdzić milczące przeczucia.
Im bardziej się wnika w sprawy, tym gruntowniej trzeba rewidować pierwotne wyobrażenia. Przychodzi uwzględniać zależności, wprowadzać niuanse, zmieniać punkty widzenia, kwestionować przedsądy, rozpatrywać konteksty. Pozbycie się głupiego stereotypu jest cennym osiągnięciem. Gdy oddalić się od niego tak daleko, jak tylko można, trzeba jednak stwierdzić, że nic nie da się naprawdę powiedzieć na pewno, ani nic na pewno orzec naprawdę. Wszystko jest ostatecznie możliwe i nad każdą sekundą trzeba by zatrzymać się na wieczność, żeby rzeczywiście oddać jej sprawiedliwość. Nad każdym szczegółem trzeba by pochylić się z uwagą, żeby uczciwie zbadać i poznać wymykający się w tym czasie coraz bardziej pełny obraz
Na końcu świata okazuje się, że nic nie jest wystarczająco możliwe ani twórcze, żeby w ogóle zaczynać.

środa, 9 listopada 2016

wibrujące kontury wybranki

Przez ostatnie lata ludzie występowali w moim życiu w raczej sporadyczny i nieciągły sposób. Co dopiero mówić o jakichś głębszych relacjach.
Gdy teraz po raz absolutnie pierwszy jestem z kimś związany w ten sposób w jaki jestem, muszę się gubić w pewnych miejscach tego stanu. Jest takich miejsc multum i prawdopodobnie nigdy nie skończy się dopływ nowych. Obecnie zajmuje mnie szczególnie jedno.
Przystępowałem do całości z pewnym wyobrażeniem jej i nas. (O sobie tak wtedy, jak i teraz nie potrafię wiele powiedzieć, co też jest tu w sumie istotne.) To wyobrażenie powoli się klarowało i stabilizowało. Po czym, po krótkim okresie błogości i pewności, obydwa mi się rozchybotały. Tak jak już napisałem Tej – widziałem ją w różnych miejscach, sytuacjach, relacjach, stanach i ubiorach, a nawet pod różnymi nazwami. Rozproszyła mi się przez to na wiele doznań, wizerunków, zapachów, głosów i obecnie trudno mi jest uchwycić jedną, myśleć jako o jednej postaci, trudno mi nawet patrzeć i widzieć spójnie. Muszę poskładać ją w całość.
Ponadto zależnie od zbliżeń i oddaleń; sam na sam i wobec osób trzecich lub grupowych, odbieram ją trochę inaczej. Czasami wchodzimy w siebie nawzajem tak bardzo i stykamy się tak blisko, że jest ona prawie nie do odróżnienia ode mnie samego, a niedługo potem, wychodząc do czegoś lub zwłaszcza kogoś zewnętrznego robi coś, na co ja nigdy bym nie wpadł albo zrobić nie umiał albo nawet brzydził się wykonać i nie potrafię uwierzyć, że to ktoś mi bliski. Tych dwóch ekstremów nie mogę pogodzić.
To nie tylko problem wielu twarzy, wielu ról i wielu sytuacji. To także mój problem włączenia kogoś innego do swojego życia, w którym nie ma uprzednio przygotowanego miejsca na tak ciągły i wszechstronny kontakt.

wtorek, 8 listopada 2016

przyjemność z pamięci

Obserwuję, że sam moment wychodzenia wspomnienia z pamięci jest dla ludzi przyjemny.
Nawet gdy przypomina im się największa bzdura, to do głowy przychodzi im ona wraz z uśmiechem wschodzącym na twarzy. Niech to będzie jakaś fraza znajomego, cytat z filmu, wspomnienie z dzieciństwa, zarys budynku widzianego podczas wakacji. Same w sobie były z reguły w miarę banalne, ale gdy już się przypominaja, zyskują inny – bardziej czcigodny – rodzaj bytowania oraz przynoszą radość z tego, że miało się coś tego rodzaju w pamięci i udało się to zniej wyciągnąć i wprowadzić do teraźniejszej sytuacji.
Może towarzyszy temu jakieś nagłe zrozumienie tego, co wcześniej się tylko zapamiętało. Może odkrywa się wtedy nową stronę czegoś zapoznanego. Może czujemy się też ku zaskoczeniu częścią historii, przekaźnikami działającym w tak zwany poprzek czasu, który daje życie czemuś co było, a ostatnio już nie bywało. Może jest w tym również egotyczny zachwyt dla własnej kompetencji myśłowej, która łączy przeszłość z teraźniejszością, potrafi przywołać to, co wydało się przydatne i docierające do odbiorców lepiej niż wymuszona kreatywność określania od nowa.
Świadomość immanentnej nieobliczalności  rzeczywistości każe mi przy tym zwłaszcza myśleć o tym, że ten kolejny afektywny aspekt wspominania jest ostatecznie czynnikiem zaburzającym prawdę i sprawiedliwość. Przypomniane nie jest rozpatrywane według jakości, tylko przez sam fakt wyłonienia z pamięci, zyskuje aurę, daje satysfakcję, przynosi radość.

Pamięć częściej jest kojarzona z nostalgicznym roztrząsaniem przeszłości. Musimy dostrzec, że w tych bardziej banalnych i być może właśnie częstszych przypadkach, pamięć zwalnia od myślenia. 

poniedziałek, 7 listopada 2016

naiwna alchemia

Gdy czasem pomyślę o tym, jakim to sposobem próbowałem brać pewne sytuacje, to czuję się znowu tym samym gówniorzem, który w dzieciństwie podczas kąpieli ustawiał na brzegu wanny jedną z zakrętek od butli i wlewał do niej różne płyny takie jak szampony, żele, płyny do czyszczenia podłóg, itp. i dziwił się, że żadne z tych połączeń nie skutkuje wybuchem, ani zresztą żadną godną uwagi reakcją.
Przykro mi również myśleć i patrzeć jak inni podchodzą do życia z podobną postawą. Najgorzej gdy czynią to z pewnością siebie i uparciem godnym ekspertów.
Kult cargo to w końcu nie tylko pierwotne plemiona wyspiarskie.

niedziela, 6 listopada 2016

niedopasowanie

To kolejny przyczynek do dużej frustracji, mieć w tak mniej więcej wczesnym wieku aż tak zwyrodniały kręgosłup, czy też ogólnie, postawę. Nie pomogły mi lata uczęszczania na jakieś korekcyjne zajęcia czy próby fizjoterapii; nie pomogło też uprawianie innych sportów ani żadne aktywności. Nie pomogły mi również na pewno prace fizyczne, które z biedy lub głupoty podejmowałem i nie dawałem bólowi dać się przekonać, że mógłbym zarzucić to, co się znalazło. Teraz mam więc ten ból na codzień, niezależnie od tego, czy ruszam się, stoję, siedzę, czy leżę. Zazdrośnie patrzę na ludzi wykonujących najprostsze ruchy.
Przez te bóle, odbiera się świat jako nieprzyjazny, nieprzystosowany do przebywania w nim. W każdych butach szybko się męczę. Każdy plecak, torba, czy nawet kurtka ciążą mi na mnie. Zakupy są zawsze za ciężkie. Na materacu lub łóżku nie mogę się ułożyć. Jazda jakimkolwiek pojazdem na siedząco wymaga, żeby się jeszcze czegoś trzymać. Jakiegokolwiek krzesła bym nie użył, nigdy nie mogę krzywizny własnego kręgosłupa dopasować do jego profilu. Codziennie czuję jak bardzo nie pasuję do materialności świata. Jestem wykluczony z wygody i z normalności. Zawsze mnie coś uwiera, boli, kłuje i gniecie.
Problem jest jak zawsze podlany własną świadomością niedopasowania i niemożności zaznania komfortu. Sam czuję się trochę niedopasowany do własnego ciała. Staje mi ono okoniem. Nie daje skupić się na tym, na czym bym chciał, nie daje mi realizować własnych planów, nie daje nigdy odpoczynku. Zawsze zrzuca mi jakąś barierę na możliwości i samopoczucie. Mój zasięg jest zawsze ograniczony.
Gdziekolwiek nie usiądę, muszę zaraz myśleć o tym, jak bardzo i na zawsze jestem nieprzystosowany. Ta najbardziej neutralna czynność wywołuje więc we mnie ciąg myśli prowadzących do beznadziei i nienawiści do siebie samego.

środa, 2 listopada 2016

z zachodu

To ciekawe, że do takich krajów jak Niemcy, Francja, Wielka Brytania czy Belgia z reguły przybywałem z poczuciem towarzyszącej mi i wszystkiemu tam normalności.
Tymczasem gdy wracałem do siebie, to zawsze z przygnębieniem, z jakimś wstydem i rozczarowaniem i nawet przed złem „dobrej zmiany”, ze śladem złości na wypryski tutejszej głupoty i nędzy.
Byłbym głupi gdybym winę przypisywał jakiejś polskiej dzikości. Wina leży też w hegemonicznej pozycji wymienionych w pierwszym zdaniu państw. Przedstawiają się nam one jako właściwe i rdzenne. Z ich dóbr korzystamy i na ich treściach uczymy się życia. To, co geograficznie bliskie odkrywaliśmy jako folklorystyczną ciekawostkę.
Niestety prawdą jest też, że alternatywy wobec głównej drogi globalizacji przybierają najbardziej nieracjonalne i nieatrakcyjne formy. Politycznie modna stała się w końcu ostatnio autodestrukcja społecznych umów.