niedziela, 13 listopada 2016
piątek, 11 listopada 2016
czy więcej osób skończyło doktorat czy z niego zrezygnowało?
Ponieważ korporacja, która trzyma mój blog na serwerze udziela części swojej wszechwładzy w postaci metadanych o blogu, to zauważyłem, że ktoś trafił na mnie, wyszukując hasło: "rezygnacja z doktoratu".
Nie ukrywam, że schlebia mi to powiązanie.
Polecam się więc i pozdrawiam.
Nie ukrywam, że schlebia mi to powiązanie.
Polecam się więc i pozdrawiam.
czwartek, 10 listopada 2016
ucieczka ze stereotypów
Istnieje
zależność, która wydaje się dość oczywista, ale ponieważ z
niejakim wysiłkiem i znamiennymi konsekwencjami zdarzyło mi się ją
zbadać na własnym życiu, to czuję się w obowiązku potwierdzić
milczące przeczucia.
Im
bardziej się wnika w sprawy, tym gruntowniej trzeba rewidować
pierwotne wyobrażenia. Przychodzi uwzględniać zależności,
wprowadzać niuanse, zmieniać punkty widzenia, kwestionować
przedsądy, rozpatrywać konteksty. Pozbycie się głupiego
stereotypu jest cennym osiągnięciem. Gdy oddalić się od niego tak
daleko, jak tylko można, trzeba jednak stwierdzić, że nic nie da
się naprawdę powiedzieć na pewno, ani nic na pewno orzec naprawdę.
Wszystko jest ostatecznie możliwe i nad każdą sekundą trzeba by
zatrzymać się na wieczność, żeby rzeczywiście oddać jej
sprawiedliwość. Nad każdym szczegółem trzeba by pochylić się z
uwagą, żeby uczciwie zbadać i poznać wymykający się w tym
czasie coraz bardziej pełny obraz
Na
końcu świata okazuje się, że nic nie jest wystarczająco możliwe
ani twórcze, żeby w ogóle zaczynać.
środa, 9 listopada 2016
wibrujące kontury wybranki
Przez
ostatnie lata ludzie występowali w moim życiu w raczej sporadyczny
i nieciągły sposób. Co dopiero mówić o jakichś głębszych
relacjach.
Gdy
teraz po raz absolutnie pierwszy jestem z kimś związany w ten
sposób w jaki jestem, muszę się gubić w pewnych miejscach tego
stanu. Jest takich miejsc multum i prawdopodobnie nigdy nie skończy
się dopływ nowych. Obecnie zajmuje mnie szczególnie jedno.
Przystępowałem
do całości z pewnym wyobrażeniem jej i nas. (O sobie tak wtedy,
jak i teraz nie potrafię wiele powiedzieć, co też jest tu w sumie
istotne.) To
wyobrażenie powoli się klarowało i stabilizowało. Po czym, po
krótkim okresie błogości i pewności, obydwa mi się rozchybotały.
Tak jak już napisałem Tej –
widziałem ją w
różnych miejscach, sytuacjach, relacjach, stanach i ubiorach, a
nawet pod różnymi nazwami. Rozproszyła
mi się przez to na
wiele doznań, wizerunków, zapachów, głosów i
obecnie trudno mi jest
uchwycić ją
jedną, myśleć jako o jednej postaci, trudno mi nawet patrzeć i
widzieć ją
spójnie. Muszę poskładać
ją w całość.
Ponadto
zależnie od zbliżeń i oddaleń; sam na sam i wobec osób trzecich
lub grupowych, odbieram ją trochę inaczej. Czasami wchodzimy w
siebie nawzajem tak bardzo i stykamy się tak blisko, że jest ona
prawie nie do odróżnienia ode mnie samego, a niedługo potem,
wychodząc do czegoś lub zwłaszcza kogoś zewnętrznego robi coś,
na co ja nigdy bym nie wpadł albo zrobić nie umiał albo nawet
brzydził się wykonać i nie potrafię uwierzyć, że to ktoś mi
bliski. Tych dwóch ekstremów nie mogę pogodzić.
To
nie tylko problem wielu twarzy, wielu ról i wielu sytuacji. To także
mój problem włączenia kogoś innego do swojego życia, w którym
nie ma uprzednio przygotowanego miejsca na tak ciągły i
wszechstronny kontakt.
wtorek, 8 listopada 2016
przyjemność z pamięci
Obserwuję, że sam
moment wychodzenia wspomnienia z pamięci jest dla ludzi przyjemny.
Nawet gdy
przypomina im się największa bzdura, to do głowy przychodzi im ona wraz z
uśmiechem wschodzącym na twarzy. Niech to będzie jakaś fraza znajomego, cytat z
filmu, wspomnienie z dzieciństwa, zarys budynku widzianego podczas wakacji.
Same w sobie były z reguły w miarę banalne, ale gdy już się przypominaja,
zyskują inny – bardziej czcigodny – rodzaj bytowania oraz przynoszą radość z
tego, że miało się coś tego rodzaju w pamięci i udało się to zniej wyciągnąć i
wprowadzić do teraźniejszej sytuacji.
Może towarzyszy
temu jakieś nagłe zrozumienie tego, co wcześniej się tylko zapamiętało. Może
odkrywa się wtedy nową stronę czegoś zapoznanego. Może czujemy się też ku
zaskoczeniu częścią historii, przekaźnikami działającym w tak zwany poprzek
czasu, który daje życie czemuś co było, a ostatnio już nie bywało. Może jest w
tym również egotyczny zachwyt dla własnej kompetencji myśłowej, która łączy
przeszłość z teraźniejszością, potrafi przywołać to, co wydało się przydatne i
docierające do odbiorców lepiej niż wymuszona kreatywność określania od nowa.
Świadomość immanentnej
nieobliczalności rzeczywistości każe mi
przy tym zwłaszcza myśleć o tym, że ten kolejny afektywny aspekt wspominania
jest ostatecznie czynnikiem zaburzającym prawdę i sprawiedliwość. Przypomniane
nie jest rozpatrywane według jakości, tylko przez sam fakt wyłonienia z
pamięci, zyskuje aurę, daje satysfakcję, przynosi radość.
Pamięć częściej
jest kojarzona z nostalgicznym roztrząsaniem przeszłości. Musimy dostrzec, że w
tych bardziej banalnych i być może właśnie częstszych przypadkach, pamięć
zwalnia od myślenia.
poniedziałek, 7 listopada 2016
naiwna alchemia
Gdy
czasem pomyślę o tym, jakim to sposobem próbowałem brać pewne
sytuacje, to czuję się znowu tym samym gówniorzem, który w
dzieciństwie podczas kąpieli ustawiał na brzegu wanny jedną z
zakrętek od butli i wlewał do niej różne płyny takie jak
szampony, żele, płyny do czyszczenia podłóg, itp. i dziwił się,
że żadne z tych połączeń nie skutkuje wybuchem, ani zresztą
żadną godną uwagi reakcją.
Przykro
mi również myśleć i patrzeć jak inni podchodzą do życia z
podobną postawą. Najgorzej gdy czynią to z pewnością siebie i
uparciem godnym ekspertów.
Kult
cargo to w końcu nie tylko pierwotne plemiona wyspiarskie.
niedziela, 6 listopada 2016
niedopasowanie
To
kolejny przyczynek do dużej frustracji, mieć w tak mniej więcej
wczesnym wieku aż tak zwyrodniały kręgosłup, czy też ogólnie,
postawę. Nie pomogły mi lata uczęszczania na jakieś korekcyjne
zajęcia czy próby fizjoterapii; nie pomogło też uprawianie innych
sportów ani żadne aktywności. Nie pomogły mi również na pewno prace
fizyczne, które z biedy lub głupoty podejmowałem i nie dawałem
bólowi dać się przekonać, że mógłbym zarzucić to, co się znalazło.
Teraz mam więc ten ból na codzień, niezależnie od tego, czy ruszam
się, stoję, siedzę, czy leżę. Zazdrośnie patrzę na ludzi
wykonujących najprostsze ruchy.
Przez
te bóle, odbiera się świat jako nieprzyjazny, nieprzystosowany do
przebywania w nim. W każdych butach szybko się męczę. Każdy
plecak, torba, czy nawet kurtka ciążą mi na mnie. Zakupy są
zawsze za ciężkie. Na materacu lub łóżku nie mogę się ułożyć.
Jazda jakimkolwiek pojazdem na siedząco wymaga, żeby się jeszcze
czegoś trzymać. Jakiegokolwiek krzesła bym nie użył, nigdy nie
mogę krzywizny własnego kręgosłupa dopasować do jego profilu.
Codziennie czuję jak bardzo nie pasuję do materialności świata.
Jestem wykluczony z wygody i z normalności. Zawsze mnie coś uwiera,
boli, kłuje i gniecie.
Problem
jest jak zawsze podlany własną świadomością niedopasowania i
niemożności zaznania komfortu. Sam czuję się trochę
niedopasowany do własnego ciała. Staje mi ono okoniem. Nie daje
skupić się na tym, na czym bym chciał, nie daje mi realizować
własnych planów, nie daje nigdy odpoczynku. Zawsze zrzuca mi jakąś
barierę na możliwości i samopoczucie. Mój zasięg jest zawsze ograniczony.
Gdziekolwiek
nie usiądę, muszę zaraz myśleć o tym, jak bardzo i na zawsze
jestem nieprzystosowany. Ta najbardziej neutralna czynność wywołuje
więc we mnie ciąg myśli prowadzących do beznadziei i nienawiści
do siebie samego.
środa, 2 listopada 2016
z zachodu
To
ciekawe, że do takich krajów jak Niemcy, Francja, Wielka Brytania
czy Belgia z reguły przybywałem z poczuciem towarzyszącej mi i
wszystkiemu tam normalności.
Tymczasem
gdy wracałem do siebie, to zawsze z przygnębieniem, z jakimś
wstydem i rozczarowaniem i nawet przed złem „dobrej zmiany”, ze
śladem złości na wypryski tutejszej głupoty i nędzy.
Byłbym
głupi gdybym winę przypisywał jakiejś polskiej dzikości. Wina
leży też w hegemonicznej pozycji wymienionych w pierwszym zdaniu
państw. Przedstawiają się nam one jako właściwe i rdzenne. Z ich
dóbr korzystamy i na ich treściach uczymy się życia. To, co
geograficznie bliskie odkrywaliśmy jako folklorystyczną
ciekawostkę.
Niestety
prawdą jest też, że alternatywy wobec głównej drogi globalizacji
przybierają najbardziej nieracjonalne i nieatrakcyjne formy.
Politycznie modna stała się w końcu ostatnio autodestrukcja
społecznych umów.
Subskrybuj:
Posty (Atom)