Prawica w pewnym
momencie domagała się dla siebie całej wiarygodności i władzy poprzez krytykę
postmodernizmu. Mieli pewne racje w dostrzeżonych negatywnych skutkach
postmodernistycznych analiz, co nie miało jednak żadnego obiektywnego znaczenia
dla ich własnej pozycji. Problematyczny charakter postmodernistycznych odkryć
korespondował z ontyką rzeczywistości i to do rzeczywistości miał się odnosić.
Nie był postulatem, tylko refleksją. To nie postmodernizm sprawia, że czujemy
się zagubieni, niepewni, niezdolni do zakończenia poznawczej refleksji i
sformułowania jakichkolwiek pewnych wniosków – to świat nie daje nam innej
możliwości, gdy spojrzymy mu w twarz z odwagą. Prawica jakby nie zrozumiała lub
nie chciała się pogodzić. Postmodernizm nie był dla niej odkryciem, tylko
policzkiem wymierzonym w jej światopogląd, w którym wszystko jest z góry
ustawione, zanim nawet się o tym pomyśli. Najgłośniejsi i najbardziej butni
przedstawiciele prawicy to zazwyczaj ci sami, którzy teorie dopasowują do tez,
zamiast tezy i teorie do faktów. Nie wiadomo poza tym dlaczego formułowane
przez prawicę krytyki postmodernizmu miałyby powodować optowanie za prawicą. Przekonanie
takie (wymóg?) może powstać tylko wśród tych, którzy widzą świat jako
podzielony na dwa skonfrontowane obozy, a to oczywiście kolejne, i to raczej
dziecinne uproszczenie, które świata nie szanuje, a jedynie domaga się wolnej drogi
dla własnych interesów i żądz.
W ramach krytyki
postmodernizmu prawica narzekała na konstatację według, której niemożliwa jest
ostateczna prawda, jedna racja, uniwersalna droga do pewności. Różne były
argumenty, na które się w tych narzekaniach powoływano. Jasne i zrozumiałe dla
wszystkich było to, że świat bez prawdy jest niewygodny. Zamiast jednak szukać
koncyliacyjnych, ugruntowanych, wiarygodnych i sprawiedliwych metod ustalania
tej ograniczonej historycznością, lokalnością i kulturową konstrukcyjnością
racji, w naszych straszących nas od kilku miesięcy czasach prawica postanowiła
nie zrozumieć nic z krytykowanych przez nią filozofii i pójść jeszcze dalej niż
w zmąceniu świata niż mógł wytworzony przez nich w napadach i wyrzekaniach obraz
dekadenckiej rzeczywistości ponowoczesnej. Stworzyli „postprawdę”.
Postprawda to
kłamstwo. Postprawda to kłamstwo w samej swojej nazwie, bo nie jest żadną post-
(chyba tylko jako analogia do przekłamanego przez prawicę statusu
postmodernizmu) i nie jest żadną prawdą – jest po prostu kłamstwem. Przedrostek
post- sugeruje, że wyszliśmy gdzieś dalej, ale tak naprawdę „postprawda” cofa
nas do czasu sprzed wiarygodnych i koherentnych metod ustalania prawdy. „Postprawda”
oznacza, że nie ma żadnej prawdy. Każdy może powiedzieć co mu się podoba. Istnieją
dwie metody zdobywania dla takich „postprawd” poklasku: mem i przemoc (to
miejsce, w którym należy powtórzyć – prawdziwość nie ma tu znaczenia). Wiadomość
ma być memetyczna – wzbudzać wystarczająco silne i jednoznaczne emocje, żeby
móc się rozprzestrzenić zamin ktokolwiek zdąży ją sprawdzić, porównać z faktami.
Skuteczna postprawda może też nieść się dzięki przemocy – mieć za sobą ośrodek
władzy, który przepchnie ją dalej w możliwie wiele napotykanych przez
nieświadomych, roztargnionych, niemających czasu ani możliwości obrony przed
wykrzykiwanymi komunikatami ludzi. Ośrodek władzy może oczywiście iść dalej i
od propagandy przechodzić do gróźb, prześladowań, dostosowywania do swoich
kłamstw nauki, edukacji, sztuki, religii tudzież innych, aż do użycia realnej
przemocy – po to aby wymusić wiarę w wizje produkowane we własnej wytwórni „postprawd”.
„Postprawdy” są oczywiście ubierane w formę, która ma przypominać informacje.
Mają więc nagłówki, infografiki, prezenterów, poważny ton, swoich usłużnych „ekspertów”,
wykresy, czy nawet wewnętrzną spójność, która ma przypominać narracje sprzed „post-”.
Nie zmienia to faktu, że „postprawdy” to urojenia, kłamstwa w żywe oczy,
cyniczne umacnianie i przepychanie własnych interesów za wszelką cenę.
Postprawdę
zmyślili, po czym uwierzyli w nią, oparli się na niej, uruchomili machinę
wpajania jej masom i kazali nam według tej postprawdy żyć.
Gdy już okazało
się, że opowiadanie i upieranie się przy najbardziej absurdalnych zmyśleniach
może się opłacać, byleby mieć za sobą pęd mało świadomie rozgorączkowanych oraz
dysponować środkami przemocy, to czy powrót do szacunku dla prawdy i rozwagi
jest jeszcze możliwy?