piątek, 24 lutego 2017

hańba

Lewica dopuszcza to, że inni mają swoje racje, a prawica wszystko poza sobą samą określa w napuszonych słowach degeneracją, spiskiem, fałszem i zagrożeniem.

czwartek, 23 lutego 2017

pedagogika jako obrona

Jeden z drugim zostają przez dziwny przypadek (najczęściej przez źle zinterpretowaną przez powołanych do oceny miłość własną i im tańsze pozerstwo, tym skuteczniej) ważniakami, prezydentami, posłami, dyrektorami, a potem wydaje im się, że mogą wszystko, robią co im się podoba; a na nas, zajętych swoimi sprawami, ciułających jakieś tam plany i cele, ni stąd ni zowąd spada pilne i tragiczne zadanie nauczenia ich jak świat działa, co można, a czego nie można, jakie są prawa człowieka, kto jest kim na świecie, czym są wartości, jak działa prawo i społeczeństwo, czym jest historia, itd.
To nie ci powyżej regulują działanie tych, co poniżej w taki sposób żeby polepszyć działanie całości, lecz ostatnio zbyt często ci, co poniżej budzą się pod obcasem kogoś nieokiełznanie i bezczelnie niekompetentnego, przez co muszą bronić się przed jego absurdalnymi popędami, chorymi urojeniami, interpretować bełkot, lawirować pomiędzy ciosami, wskazywać na oczywistości i poniżająco udawać szacunek dla niemających skrupułów ani sumienia, aby przypadkiem nie narazić się rozhulanej przemocy, zanim nie przyjdą lepsze czasy.
Wychowywanie to okiełznywanie. Wychowywać przychodzi nam jednak nie tylko dzieci (choćby i nie własne), ale też posiadających władzę.

wtorek, 14 lutego 2017

zaklęty pęd wściekłości

My, wykształciuchy skłonne traktować słowa, wydarzenia i samych siebie z empatyczną rezerwą, daliśmy się i cały czas dajemy się sprowadzać w kozi róg.
Rozjuszeni nie znają zasady ironii. Oskarżają i żądają krwi. Nie mają czasu ani chęci zastanawiać się głębiej. Nie wyobrażają sobie, że znaczone może być rozbieżne ze znaczącym. W złości sięgają po ostre słowa i dają im łatwo wiarę.

To nas interesuje świat, takim, jakim on jest, a nie takim, jakim wygodnie i miło dla własnego plemiennego samopoczucia byłoby go sobie przedstawiać. Tylko w tym pierwszym kontekście można mówić o prawdzie. Do tego drugiego próbuje się wprowadzić „post-prawdę”, ale to tylko bezsensowna próba używania pojęcia prawdy w tym systemie myślenia, w którym nie ma ona racji bytu, ponieważ zasady działania systemu regulują uprzedzenia, stereotypy, przesądy, konfabulacje, przemoc, podszept, strach, nieufność.

Rozjuszonych nie interesuje więc, czy mają rację ani do czego prowadzą ich odczuwane impulsy. Poczuwszy wiatr w żaglach, pędzą przed siebie niebezpieczną dla wszystkich dookoła drogą. Nie zważają na przepisy, nie szanują dobrych obyczajów, potrącają coraz to kolejnych i nie mają zamiaru przejmować się, ani zastanawiać nad tym, czy nie warto byłoby się zatrzymać lub choćby zwolnić. Liczy się chwila, w której to oni mogą być na wozie, a inni muszą cierpieć z powodu niezrozumienia, pogardy, wykluczenia, zagubienia, a coraz częściej nieskrywanej już przemocy.

Skoro za całym pędem nie stoi żaden rozsądek, to jak można sensownie rozmawiać? Skoro merytorycznymi argumentami nie da się nic zdziałać, to w jaki sposób zatrzymać pędzących na złamanie karków? Skoro jedyną uznawaną przez drugą stronę zasadą jest siła, to jak wytłumaczyć jej zgubne skutki bez uciekania się do pogardzanej właśnie siły?