Jeden
z drugim zostają przez dziwny przypadek (najczęściej przez źle
zinterpretowaną przez powołanych do oceny miłość własną i im
tańsze pozerstwo, tym skuteczniej) ważniakami, prezydentami,
posłami, dyrektorami, a potem wydaje im się, że mogą wszystko,
robią co im się podoba; a na nas, zajętych swoimi sprawami,
ciułających jakieś tam plany i cele, ni stąd ni zowąd spada
pilne i tragiczne zadanie nauczenia ich jak świat działa, co można,
a czego nie można, jakie są prawa człowieka, kto jest kim na
świecie, czym są wartości, jak działa prawo i społeczeństwo,
czym jest historia, itd.
To
nie ci powyżej regulują działanie tych, co poniżej w taki sposób
żeby polepszyć działanie całości, lecz ostatnio zbyt często ci,
co poniżej budzą się pod obcasem kogoś nieokiełznanie i
bezczelnie niekompetentnego, przez co muszą bronić się przed jego
absurdalnymi popędami, chorymi urojeniami, interpretować bełkot,
lawirować pomiędzy ciosami, wskazywać na oczywistości i
poniżająco udawać szacunek dla niemających skrupułów ani
sumienia, aby przypadkiem nie narazić się rozhulanej przemocy,
zanim nie przyjdą lepsze czasy.
Wychowywanie
to okiełznywanie. Wychowywać przychodzi nam jednak nie tylko dzieci
(choćby i nie własne), ale też posiadających władzę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz