Bycie
głupim staje się coraz głupsze.
Coraz
mniej pozostawiam sobie złudzeń co do tego, że mogę się
porównywać do choćby jakiejś średniej. Czuję jak głupieję i
wygląda tak, jakbym nie mógł z tym nic zrobić. Wstyd mi tylko za
siebie coraz bardziej i unikam kontaktów, bo nawet w ramach
najmniejszego mogłoby się wydać, jakim jestem tępakiem mimo
oczekiwań jakie można by wiązać z człowiekiem w tak zwanej sile
wieku.
Frazeologia
mi się wykręca, deklinacja szwankuje, potrzebne słowa więzną u
końca języka, wypowiadam nie to, co chciałem zamiar znaleźć. Nie
mam nic na myśli, nie chce mi się myśleć nic więcej niż to, co
na teraz lub za kilka chwil. Nie robię nic poza trawieniem czasu na
najbardziej przyziemne czynności, które przedłużają byt, ale nie
niczego nie wnoszą do świata. Zamknąłem się w powierzchownym
życiu dla siebie – za to prawie wyeliminowałem życie w sobie.
Zamiast zainteresowań, rozwoju, czy choćby przyjemności, czytam
przypadkowe teksty i książki, których nie mam do czego przypiąć,
ni do czego przyłatać. Ludzie wydają mi się zbędni poza tą
jedną, która w końcu mnie samego uzna za zbędnego jeśli będę
ją cały czas tak wciągał we własną pomruczność.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz