niedziela, 12 marca 2017

wyklęci

Moda na "żołnierzy wyklętych" jest oczywiście nieznośna nawet bez odwoływania się do historycznych argumentów.
Określenie, którym tytułuje się tą bardzo niejednolitą, zwłaszcza jeśli zważyć jej liczebną niewielkość, grupę jest też zupełnie bezsensowne.
Spostrzeżenie, że nie pamiętamy wszystkich i wszystkiego jest zupełnie oczywiste. Od wieków wiadomo, że historię piszą zwycięzcy (od wieków wiadomo też, że ludzie dają się nabierać na dokonywane w oficjalnych lekcjach historii wykluczenia, uproszczenia, fanfaronady i manipulacje).
Po raz kolejny w Polsce z prawicowej inspiracji dochodzi jednak do tego, że cały czas i z każdej strony opowiada się o czymś, dlatego że ma to być rzekomo obecnie zapomniane. Przez lata mówi się o "żołnierzach wyklętych" jako o "wyklętych", mimo że są właśnie ulubieńcami obecnej władzy i obecni w promocji wpływowych i bogatych środowisk, wliczając w to wszystkie możliwe kanały komunikacji. Żaden podmiot historii nie jest aktualnie tak do znudzenia wałkowany jako właśnie ci, których określa się wciąż "wyklętymi".
We współczesnych warunkach, a w większości przypadków niezmiennie od lat, dużo bardziej wyklęci z polskiej historii niż "żołnierze wyklęci" są: chłopi pańszczyźniani, kobiety, pogańscy bogowie, syndykaliści, polscy protestanci, różne od polańskich plemiona słowiańskie, inwalidzi wojenni, polscy zbrodniarze, wszystkie mniejszości etniczne nawet te czasowo bardzo liczne (na czele z Żydami, Ukraińcami, Niemcami, Ormianami, Litwinami, Białorusinami, Czechami, Romami), homoseksualiści, orędownicy regionalnie określanych tożsamości (zwłaszcza Ślązacy), polscy emigranci transkontynentalni, esperantyści, szmalcownicy, niepełnosprawni, masoni, bezdomni, robotnicy fabryczni, zwierzęta folwarczne oraz wszyscy liczni zwolennicy i współbudowniczy Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz