Tak
centralna dla postnowoczesnej gospodarki specjalizacja jest
niezawodnym sposobem na oddalanie się od świata i stania się dla
niego użytecznym, ale społecznie nieznośnym.
Im
bardziej wyrafinowanymi jesteśmy w czymś specjalistami,
poświęconymi sprawie i zaangażowanymi w dojściu w niej do
prawdziwego mistrzostwa, tym dla osób spoza dziedziny stajemy się
bardziej niezrozumiali i co najwyżej litości godni.
Życie
może stać się po pierwsze i najważniejsze zarządzeniem
przedsiębiorstwem, roznoszeniem listów, jeżdżeniem samochodem lub
kopaniem piłki, bo w każdym z nich można znaleźć niezliczoną
liczbę szczegółów, możliwość doskonalenia każdego ruchu,
szansę optymalizacji zasobów, czy też konieczność podążania za
postępem, ale ostatecznie to za każdym razem smutne, gdy ogranicza
się to życie do aż tak wąskiego horyzontu.
Cenię
mistrzostwo, ale nie rozumiem działalnościowego (bo nie tylko
zawodowego) narcyzmu i zamykania się na inne doświadczenia, inne
priorytety i inne mistrzostwa.
Z czasem wszyscy chyba zapędzamy się w swoich staraniach do punktu, w którym wymaga ogromnych szacunków dla tego, że robimy coś, o czym inni właściwie nie bardzo wiedzą, że może być istotne i godne zainteresowania, a do tego irytuje nas, że nie podążają tą samą ścieżką uwagi i pragnienia doskonałości właśnie w tym względzie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz