Z takim zmarnowanym życiem nie wiadomo właściwie co robić.
Swój obecny i może nawet ponad miarę traktowany esencjalnie
stan traktuję jako na tyle parszywy, że nie wierzę, żeby mógł
on urodzić cokolwiek dobrego. Wszystkie moje wybory dokonywanego z
tego stanu będą musiały być obarczone tą samą chujozą, która
towarzyszy mi dnia każdego powszedniego.
Jak robić coś, gdy nie wierzy się w swój potencjał do
czegokolwiek?
Jak cokolwiek zmienić, gdy widzi się, że rzeczywistość nie
zapewnia żadnej ku temu możliwości?
Jak zaangażować się w cokolwiek, gdy własne bycie w czymkolwiek
obrzydza to i prowadzi prostą drogą do rezygnacji?
Jak wyjść do kogoś, ze świadomością, że sobą temu komuś
można tylko zmarnować życie, podobnie do swojego?
Po co robić coś, gdy wszystko jest podobnie niemożliwe, bezcelowe
i bez żadnego większego znaczenia?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz