Ostatnio mówiliśmy trochę o
pojęciach i o problemach z ich używaniem w taki sposób, który
zachowałby nić porozumienia.
Nie mam potrzeby uchodzić za kantystę,
niemniej temat jest wystarczająco ważny, aby wracać do niego przy
każdej okazji i o każdej porze doby nosić z tyłu głowy.
Skoro z kolei jeszcze bardziej ostatnio
zaczęło się o polityce, to wskazać trzeba, że aktualnie w
nadużywaniu różnych pojęć bryluje prawica. Prawdę powiedziawszy
niejednokrotnie nie można nawet stwierdzić, że prawica nadużywa
pojęć – bo wyraźnie je ona lekceważy. Używa pojęć, którym
nadano już jakieś znaczenie, które pochodzą z określonych
kontekstów i o których ludzie przyzwyczajeni są coś już myśleć,
a potem używa tych pojęć w zupełnie innych znaczeniach,
oczywiście odpowiednio propagandowych (lub marketingowych, jeśli
wciąż lubicie tą nową nowomowę).
Od 1989 roku polska prawica (mimo, że
to nie wyłącznie ani nie przede wszystkim ona obaliła dawny
ustrój) poczuła się zwycięska i zafiksowała na chęci mszczenia
się na komunistach. Od tamtej pory wszystkich swoich przeciwników
okrzykuje komunistami, a wszystko co zechce potępić okrzykuje
komuną. Podatki, rowery, wegetarianizm, naukowe dowody na globalne
ocieplenie, dożywianie w szkołach, wszystkie religie poza
chrześcijaństwem (choć właśnie to miało historycznie rzecz
biorąc z komuną najwięcej wspólnego), imigranci, obejmowanie
prawem zagranicznych korporacji, nawet in vitro – wszystko to i
dużo więcej prawica nazywała komuną. Co to ma wspólnego z
futurologiczną historiozofią Marxa? Któż zgadnie?
Po medialnym pomyleniu z poplątaniem,
jakie odbyło się w ostatnim roku wokół pewnego angielskiego
pojęcia, trzeba by zmienić całą polską literaturę dotykającą
gender studies, bo zamiast tak jak w angielskim – płeć
kulturowa – dla większości Polaków pojęcie gender
zaczęło oznaczać coś pomiędzy pedofilią a zombie, jakiś
nieokreślony milenarystyczny postrach, który chwyta za łydkę w
ciemnej uliczce, rozwija się jak obcy z serii „Alien” i tworzy
groźne dla Polaków epidemie. To, że promowany przez tą samą
prawicę typ „prawdziwego mężczyzny” (wiecie, taki co je tylko
mięśnie zabitych zwierząt, nosi tylko te dresowe spodnie, na
których naszyto jeden ze świętych symboli globalnych korporacji
odzieżowych, ma żonę i ma ją od tego, żeby gotowała, prała,
prasowała i była zdradzana, dumnie nosi przed sobą bęben
wypracowany żłopaniem tanich browarów oraz jest tym bardziej pewny
siebie im mniej ma do powiedzenia) to według normalnego słownika po
prostu rodzaj gender, to
nie zostało niestety przez prawicę zauważone ani jakkolwiek
przemyślane.
Przy okazji tegorocznych wyborów
prawica postanowiła promować się jako antysystemowa. Po wszystkich
atakach na lewicę, z kręgu której to pojęcie (a wówczas stała
za nim także idea) oczywiście pochodzi, prawica wspięła się na
szczyt cynizmu i ogłosiła siebie antystystemową. Stoi to w
sprzeczności z samymi założeniami prawicy. Prawica zawsze opierała
się na systemach i zawsze dążyła do ich zacieśniania. Prawica ma
zawsze na sztandarach homogenizację, pilnowanie granic, umacnianie
podziałów społecznych i konserwowanie status quo, wykluczające
jakąkolwiek zmianę. Prawica zawsze śniła o systemach, w których
nie tylko antysystemowcy, ale też wszyscy, którzy śmieliby choćby
myślą lub zaniedbaniem sprzeciwić się jedynemu słusznemu
modelowi, zostaliby wytępieni, a antysystemowość byłaby w ogóle
nie do pomyślenia. Powiedzmy to sobie jasno – polska prawica nie
jest przeciw systemowi, lecz za jego radykalizacją poprzez przejęcie
władzy, od tych którzy aktualnie ją sprawują.
Na pewnym fanpejdżu zauważyłem
wyniki „sondażu” przeprowadzonego na „reprezentatywnej próbie”
uczestników. Wygrał w niej Korwin przed PiSem. Zapytałem
administratora co dla niego oznacza reprezentatywna próba.
Odpowiedział, że napisał tak tylko „dla beki”. To oczywiście
skandal, ale to tylko kolejna odsłona prawicowej logiki, w której
polityka myli im się wciąż z beką. Inwigilować, okradać,
torturować i wsadzać ludzi do więzień też pewnie będą dla
beki.
Już niedługo. Znana jest tendencja
prawicy do wybielania i heroizowania wszystkiego, co zechcą
przedstawić jako swoją tradycję. Prawica nie przejmuje się
okolicznościami. Stawką jest władza, a kolejne manipulacje i
agitacje wskazują, że na prawicy nie mają wątpliwości co do
tego, że cel uświęca środki. Zanosi się na to, że już niedługo
pisane na nowo będą nie tylko codzienne wiadomości i historia
świata, lecz także słowniki. Nie trzeba długiego czasu, a nikt
już nie będzie w stanie przekonać nas, że białe jest białe, a
czarne jest czarne.