środa, 1 lipca 2015

podróż Chryzostoma Bulwiecia do niegdyś księgarni

rzadko chodzę do księgarń i nawet nie wiem, gdzie w mieście, w którym mieszkam jest jakaś lepsza księgarnia, jeśli w naszych czasach w ogóle takie jeszcze istnieją.
Nie chodzenie do empików nie jest nie chodzeniem do księgarń, toteż przyznaję osobno, że do empików też nie chodzę.
Zazwyczaj nie chodzę, bo szukając prezentu ślubnego dla kuzyna i jego już w międzyczasie żony wszedłem do trzech takich w dwóch różnych miastach.
Nie spodziewając się w każdym razie księgarni, chciałem obejrzeć książki i nawet mimo zaniżonych oczekiwań i multikolorowo-reklamowego zniechęcenia, które napadło mnie już na samym wejściu, podejście do działu z książkami wprawiało mnie w osłupienie.
Właśnie pierwszy z trzech odwiedzonych tych przybytków, jak stąd i skądinąd wiadomo, wyzysku i indoktrynacji był zdecydowanie najgorszy. Zajęło mi trochę czasu zanim natrafiłem na choćby ślad książek właściwych. Był to regał nazwany socjologia, umieszczony na końcu alejki wypełnionej tytułem psychologia i poradniki psychologiczne. W tymże jednym regale nawet nie wszystkie z ledwie czterech półek zawierały książki socjologiczne, a duża część z tychże była raczej okołosocjologiczna, przy czym około w kierunku popularno-sensacyjnym. Na najniższej półce doupchnięto książki z i tak rozrośniętego ponad miarę działu z psychologią. W swojej naiwności chciałem szukać dalszego ciągu tego małego socjologicznego (u)działu, ale nigdzie w pobliżu nie było kontynuacji. Zaniepokojony szukałem innych pokrewnych działów, bo przecież gdzieś muszą być filozofia, literaturoznawstwo, kulturoznawstwo, antropologia, czy choćby kultura. Tymczasem nic, nigdzie, ani trochę. Pustynia i ani trochę wody, ani trochę powietrza zdatnego do wdechu. Trafiłem jeszcze co prawda na historię, ale tam zgodnie z przewidywaniami obok pozycji podręcznikowych tematy układają się mniej więcej w sposób: Hitler, Napoloen, sekrety Hitlera, Stalin, bunkry Hitlera, broń średniowieczna, tajne bunkry Hitlera, Piłsudski, czołgi Hitlera, Himmler, romanse Hitlera, wszystkiemu winny był komunizm, ostatnie dni Hitlera, Leszek Balcerowicz, prawda o Hitlerze, Hitler, zapomniane fakty o Hitlerze. Obracałem się w każdym razie dookoła i widziałem książki, ale nie widziałem nic na czym z perspektywy tego jeszcze trochę doktoranta mógłbym zawiesić oko. Przy całej mojej sympatii do książek, kontakt z ich empikową ofertą dostarczył mi tylko dezorientacji.
Kolejne 2 empiki były tylko trochę lepsze. Istniały w nich inne działy humanistyczne, jednak dobór książek zdradzał wciąż podobną zasadę: popularne, zabawne, tajemnicze, spiskowe, apodyktyczne. Trafili się co prawda Badiou, Deleuze, Kołakowski, Ricoeur, ale ich też trzeba chyba traktować na równi z innymi branżowymi celebrytami, którzy pewnie sprzedają się stabilnie (nawet jeśli nie zawsze wiadomo dlaczego, nie umniejszając nawet jakości następujących), jak Fromm, Nietzsche, Schopenhauer, Tischner, Klein i Zizek. Wszystko to jednak – co z tego? Proporcje w tych empikach wciąż takie same, Jeśli w tym największym na humanistykę poświęcono trzy w rogu regały mniej więcej od ziemi do wysokości zasięgu dłoni średniego wzrostu średniaka, to na psychologię i poradniki podpinające się pod jej miano przeznaczono równy rząd regałów co najmniej ośmiu.
Generalnie uważamy, że ludzie nie czytają, ale wystraszyło mnie, że ci, którzy tak uważają, jakaś domniemana klasa średnia, która poczuwa się do posiadania opinii, mimo wszystko coś czyta, ale czyta właśnie te dla zysku wydawane karteluchy bez głębi, dostarczające co najwyżej krótkiego wow lub zmanierowanych afirmacji w dowolnie bezsensowny sposób kształtowanych tożsamości, tudzież pod pozorem białego fartucha wmawiane dogmaty neoliberalnego egoizmu i polityki przyjemności.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz