sezon jest podobno wakacyjny i każdy
kogo na wakacje stać, czyli, jak się domyślam, mniejszość,
spieszy się poszczycić wojażami, zdjęciami, pamiątkami i
opalenizną. w końcu to, że się było tu i tam to nieodłączny
element wyuzdania nazywanego normalnością.
przypomnę więc tylko, że
podróżowanie w wymiarze przestrzennym, czy właściwie wyraźnie
geograficznym to nie jedyna forma tej aktywności.
osobiście jestem przekonany, że
podróżować należy także do innych statusów, stanów, dyskursów.
i najlepiej nie tylko jako turyści, bo turysta nigdy niczego się
nie dowie, turyście sprzedaje się przygotowane dla niego produkty,
a on je konsumuje, cieszy się, po czym wraca do siebie, aby wszystko
zastać z powrotem na miejscu, tak jakby nigdy nic nie było. żeby
czegoś naprawdę się nauczyć, trzeba niestety podjąć trud
migrowania. trzeba przeżyć przejście, fazę obcości i walką o
integrację, a potem dostąpić rutyny, aby móc z czystym sumienie
powiedzieć "byłem/byłam".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz