wtorek, 10 grudnia 2013

czekanie przez okno

Już mam winnego. Złapałem gnoja na gorącym uczynku.
Nie mogę się skupić przez ten przystanek, który mam naprzeciw swojego okna.
Gdy siedząc w pokoju próbuję pracować, to czasem, choćby odruchowo spojrzę przez okno (wymaga to tylko tyle, co przekręcenie głowy o nie więcej niż 30 stopni). I widzę wciąż ludzi czekających tam na różne autobusy. Ta zamykana u mnie zawsze do wewnątrz empatia każe mi za każdym razem przejmować się tym, ile jeszcze do autobusu, jak daleko mają jeszcze do domu, jak bardzo nie do wytrzymania jest akurat pogoda i jak bardzo powinno ich denerwować takie marnowanie życia w oczekiwaniu na transport (ponieważ z tego przystanku odjeżdżają przede wszystkim dalekobieżne i podmiejskie autobusy, ludzie ci są szczególnie pokrzywdzeni dotyczeniem ich przez ten problem).
Przez to, zamiast pracować dalej, zamyślam się nad nimi i ich losem, a potem czuję potrzebę sprawdzania, czy ktoś, kto rzucił mi się akurat ostatnio w oczy odjechał już, czy czeka już ponad 15 minut.
Nie chodzi o to, że zajmuje mnie to intencjonalnie (dlatego piszę dopiero teraz jako o świeżym odkryciu), ale właśnie jednak jakoś mnie to zajmuje i rozprasza.
A już najgorzej, gdy zdarzą się na tym przystanku obściskujące się pary. Wtedy moja podświadoma uwaga skupia się na wywołaniu deszczu lub awarii ich autobusu.
Nie ma co, gdybym dożył starości, to chyba z przyjemnością ułożyłbym poduszki na parapecie i zajął się byciem starą babą z okienka, osiedlowym szpiegiem, namiętnym widzem reality show, w które nie wtrąca swojej głupiej dupy żaden efekciarski reżyser.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz