Wczoraj udało mi się wyprowadzić
wraz z koleżanką jej psa. Na jej oko zrobiliśmy około 20 km.
Nawet jeśli nie całkiem, to z pewnością wystarczająco dużo, aby
w następstwie bolało mnie ze szczęścia całkiem wiele stawów.
Gdy przez chwilę zostałem z psem,
nagle okazało się, że świat wygląda inaczej.
Abstrahować chcę w tym momencie od
zwierząt i relacji między zwierzętami (ludzkimi i nie-ludzkimi)
oraz wynikających z nich możliwych formach miłości i wielorakich
innych pożytków.
Okazało się w trakcie tej krótkiej
przypadkowej przygody, że ludzie wyglądają inaczej, gdy jest się
z psem. Stojąc z psem mogłem wyglądać na właściciela, więc na
pewno sam wyglądałem inaczej niż zawsze, a ponieważ pies jest
kundlem, to i on (tak naprawdę to ona) wygląda sympatycznie, ładnie
i mądrze – i nie są to tylko pozory.
Na wyglądaniu się jednak kończy, a
zaczyna na zachowaniu. Ludzie okazują się mieć uczucia gdy jest
się z psem. Niektórzy te uczucia nawet wyrażają. Ktoś spojrzy,
ktoś się uśmiechnie, ktoś otworzy szerzej oczy, ktoś wydmie
wargi, ktoś nawet machnie albo skinie ręką, albo coś zawoła.
W żadnym razie te gesty nie były
skierowane do mnie, ale jednak zmuszały mnie do tego, żeby inaczej
ludzi widzieć, nawet przez chwilę inaczej ich myśleć.
Od tego wszystkiego sam bezwolnie
poczułem się trochę szczęśliwszy.
Podejrzewam, że gdybym był w stałym
związku z jakimś zwierzęciem, a z psem w szczególności, to
musiałbym mieć inny światopogląd.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz