Do najsłabszych tekstów na tym blogu
zaliczają się zdecydowanie te narzekania, które wynikają z moich
niepowodzeń z kobietami.
Porażką współczesnej miłości (a w
następstwie moich niektórych niepowodzeń) jest z całą pewnością
strategia, którą określić trzeba strategią przetargową.
Zdaje się, że jest to strategia
nierzadka i z pewnością nie tylko mnie irytująca.
Polega najwyraźniej na dzieleniu się
z możliwie dużą liczbą osób swoimi zachciankami, wyrażonymi raz
jako brak, raz jako potrzeba, a innym razem wyraźnie jako rzucone
wyzwanie.
Po tym nastąpić ma prawdopodobnie
oczekiwanie na oferty zaspokojenia, a najlepiej na gotowe już dary.
Kto lepiej, kto zmyślniej, kto więcej
– ten rękę otrzyma. Albo zostanie umieszczony na pierwszym
miejscu w kolejce do czasu, aż kolejny pretendent nie szarpnie się
bardziej.
Relacja staje się być może nigdy nie
zamykającym się przetargiem, który ogłasza w gruncie rzeczy:
„Kimkolwiek jesteś, oto czym mógłbyś zdobyć moje względy [np.
Mam obecnie w szafie miejsce na nowe spodnie]. Postaraj się”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz