Ludzie młodzi szczególnie
często zachowują się jak ci niesforni pacjenci, którzy chcą
udowodnić lekarzom, że nie dadzą rady ich wyleczyć, a
jednocześnie starają się skupić na sobie całą uwagę uleczania.
Zachowują się tak, jakby
to tylko szpitalom, szkołom, instytucjom, autorytetom miało zależeć
na ich uformowaniu i jakby one wszystkie były do tego na śmierć i
życie zobowiązane.
Niesforni pacjenci jako
swoją postawę przyjmują buntownicze igranie ze swoimi opiekunami.
Wymagają pełnego zaangażowania po to, by móc je odrzucić i
szyderczo zawieść.
Chcą zostać uleczeni,
ale z przekonaniem, że to oni byli jego właściwą siłą sprawczą.
Chcą odnieść korzyść z każdego zabiegu medycznego, ale bez
angażowania się weń. Chcą skumulować siły medycyny w swoim
nieodkrytym jeszcze przez medyków organie, który po tym jak
udowodni lekarzom ich niemoc, uleczy organizm i z dumą zaprezentuje,
że to chory cały czas trzymał rękę na pulsie.
Być może nawet niesforni
pacjenci sądzą, że to oni są zdrowi, a lekarze są chorzy i
trzeba ich przeciągnąć na swoją stronę, nawet jeśli na myśl o
świecie bez szpitali ogania jakiś nieokreślony lęk.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz