poniedziałek, 8 października 2012

pokój bez zlewu

zamieszkałem,
bez zastanawiania wymyśliłem i przyjąłem taką strategię, że nie myślę, gdzie jestem i co robię. ustawiam to tak, że jestem pomiędzy wszystkimi tamtymi miejscami, w których byłem; to znaczy wciąż w tym samym miejscu tylko z innej jego strony. bo przecież tak jest.
położenie jest nienajgorsze - w tym sensie, że jest topograficznie korzystnie położone. nawet do biedronki nie dalej niż 10 minut drogi. z zewnątrz wygląda całkiem ładnie.
w środku też podobno po remoncie, ale po-remoncie-byle-jako. nigdy bym nie zgadł, że wewnątrz był remont.
od drzwi pokoju do drzwi pomieszczenia, które rozdziela się na toalety i pomieszczenie ze zlewami i dwoma prysznicami z kotarą sięgającymi od trochę nad głową do kolan - mam 25 metrów. gdy przypadkiem dotknę cokolwiek tłustego (z rzeczy tłustych stać mnie było mianowicie na margarynę), muszę dymać 25 metrów by wypłukać palec. pomysłowe wnętrza. po 7 dniach nabyłem na szczęście sprawną lodówkę, dzięki czemu margaryna stwardniała i nie jest już aż tak groźna. po jedynych 6 dniach otrzymałem od wyżej nieokreślonych niebios mannę w postaci względnie stabilnego internetu.
łóżko niesamowicie skrzypi, ale już przywykłem na tyle, że własne spanie nie budzi mnie w nocy.
no i oczywiście kolejny barwny współlokator. zapewnia, że próbuje się hamować, ale gdy słyszę opowieści o tym, co jeszcze jest w Kielcach największego w Polsce, gdy słyszę jak przyjemnie jest kogoś pobić lub chociaż samemu dostać w zęby, gdy słyszę że dobrze jest być alkoholikiem i muszę poznawać innych sprowadzanych tu alkoholików i gdy słyszę, jak bardzo można nie mieć gustu do filmów i muzyki,  to nie wiem czy na pewno pochodzimy z podobnych plemników i jaj.
kto by tak w ogóle pomyślał, że minąwszy ćwierćwiecze życia wprowadzę się po raz pierwszy do akademika w Polsce.
 na uczelnię też biegam. bieganie jako doktorant rzeczywiście trochę się różni. próbuję czuć się wyższy, chociaż wiem, że jestem tak samo głupi. jednak próbuję. może to jednak wystarczy, by mówić cokolwiek?
żadna praca wciąż mnie nie znalazła i pewnie w końcu z tego powodu zasilę statystykę, o której dzisiaj powtórzono mi 3 razy - że mniej niż połowa zaczynających doktorantów, ostatecznie zostaje doktorami.
na razie jestem wciąż podekscytowany. nawet tym osamotnieniem, jestem.
jestem jednak również przewidujący i od początku wypatruję tego dnia, gdy jesień zwali się na mnie cała i w poczuciu nowości nie zostanie już nic z podniecenia, a będzie tylko wyobcowanie i 'i co ja robię tu'.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz