czwartek, 21 lutego 2013

list otwarty do Sigmunda Freuda

To chyba dość oczywiste, że muszę mieć dwuznaczny stosunek do osób tak mi bliskich jak moi rodzice, a byłoby tak już chociażby przez to, że mieszkałem z nimi przez dobre kilkanaście lat życia i to tego życia początków, kiedy starałem się stawać człowiekiem. To oni musieli być osobami, w których pokładałem największe nadzieje i upatrywałem wszystkie ideały. Od nich żądałem także niestworzonych rzeczy i na nich wyładowywałem swoje emocje od maleńkości. To także oni utrzymali mnie przy życiu i pozwolili na to wszystko. Przynajmniej dziś wydaje mi się to zupełnie normalne.
Za to nie rozumiem, dlaczego miałbym chcieć z wyżej wymienionych powodów odbyć stosunek z matką lub zamordować ojca. Kompletnie mi się to w pale nie mieści. Z reguły przywiązuję się do ludzi, z którymi żyję, nawet gdyby byli zupełnymi tępakami. Raczej staram się ułożyć sobie z nimi jakieś przyjacielskie, a przynajmniej neutralne stosunki, niż chcę ich niszczyć. Może to dziwne. Co do rodziców, to jeśli już myślę o moich pragnieniach to nie miałbym nic przeciwko temu, żeby dając mi taką wolność (oczywiście, że z pewną dozą troski, której chyba wszyscy oczekujemy) jak teraz, nadal mnie utrzymywali, kupowali zabawki, przynosili słodycze do domu i gotowali obiady oraz, co najważniejsze, wytłumaczyli świat i powiedzieli jak życ. Naprawdę wolałbym to niż zabijać ich i gwałcić.
Nawet jeśli Freud i nim zafascynowani byli inteligentnymi i ciekawymi ludźmi, którzy w dodatku potrafili pisać z wielką wyobraźnią, to ich teorie nadal do mnie wcale nie przemawiają. W niektórych elementach można się nimi inspirować, ale w całości psychoanaliza prowadzi tylko do frustracji i rozczarowań.
Nie wiem czy psychoanaliza jest dla mnie skandaliczna, ale na pewno jest wyabstrahowana poza granice rzeczywistości, w której żyję. 
Poza tym Edypowi należałyby się przeprosiny

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz