wtorek, 22 grudnia 2015

sztuka prawicy


Wciąż powtarza się sytuacja, w której polska prawica buntuje się przeciw wybranym artystom, ich sztukom, rzeźbom, obrazom lub książkom.
Prawicę będę tu niestety upraszczać, ale nie potrafię zdefiniować w których to dokładnie jej kręgach pojawiają się te święte oburzenia. Widzieliśmy je przecież tak u rozmodlonych do ojca dyrektora i dyktatora bab, dojrzewających sebixów z bloków i bram, partyjnych wymoczków z zadartym nosem, jak i u kadr akademickich.
W każdym razie źródło bulwersotoku wydaje się być im (a może jeszcze innym, których poprzez obecne rozdrażnienie nie dostrzegam) wspólne. Jest nim niezrozumienie lub niechęć do tego, że sztuka wymaga myślenia.
Sztuka nie może być definiowana wyłącznie jako to, co ładne i przyjemne w kontakcie. Kiczowaty landzszafcik, różowy słonik z podniesioną trąbą, wpadające w ucho zapętlone pięć dźwięków, przewidywalny happy end – nawet jeśli przynoszą komuś radość, to sztuką mogą być co najwyżej warunkowo.
Sztuka nie może jedynie się podobać. W ogóle nie musi się podobać!
Gdy prawicy coś się nie podoba, to chce ona odbierać temu miano sztuki i zakazać wszystkim innym kontaktu z taką już dla prawicy niesztuką.
Prawica nie chce uznać, że na sztukę nie wystarcza popatrzeć.
Sztuka wymaga poszukiwań. Sztuka wymaga odniesienia jej przedstawień do kontekstów ze skądinąd lub zewsząd. Wymaga uświadamiania sobie statusu normalności, zwyczajowości, codzienności. Sztuka odwołuje się do intertekstu, który bardzo nie ogranicza się do tekstu, ani do współczesności, ani do materialności. Sztuka wymaga obmyślenia jej, opowiedzenia jej sobie, wyłożenia tego co za nią stoi. Poprzez konfrontowanie nas ze sobą (z nią), konfrontuje nas ze sobą (z nami). Tak, sztuka ma prowokować. Ma wywoływać i powoływać.
Prawica tymczasem oczekuje od sztuki co najwyżej zatwierdzania, tego co na prawicy już uznane za słuszne i dopuszczalne.
Niuanse w podejściu do sztuki widać w podejściu do kobiecego ciała i pokrywa się ono w dużym stopniu z przeciwstawieniem szowinizmu feminizmowi. Gdy w sztuce kobiece ciało ma za zadanie o coś zapytać, do czegoś przekonać, coś zmienić – prawica niemal na pewno uzna to za grzeszne. Kobiece ciało jako wyemancypowane od funkcji prokreacyjnej nie mieści się w prawicowych standardach. Typowa prawica toleruje kobiece ciało tylko w tych przypadkach, w których można za jego wyabstrahowanym od właścicielki obrazem rzucić „fajne cyce”, dobra dupa z ryja”, „zapiąłbym”. Dokładnie to samo określa i ogranicza podejście prawicy do sztuki. Instynktowne, natychmiastowe i oczywiste drgnięcie libido jest na prawicy głównym probierzem artystyczności.

1 komentarz: