wtorek, 14 sierpnia 2012

się nie zdarza

Dzisiaj niestety nie będzie o katastrofach.
Dzisiaj na swoje zupełnie prywatne potrzeby muszę odreagować emocje związane z niespodziewaną i nieokiełznaną radością.
Uznałem oto, że już czas przyznać się także przed moją ostateczną instancją, że przegrałem. Wiem, że wiedziała i to zapewne wcześniej ode mnie. Należało się jej jednak jakieś wyjaśnienie w sprawie tego, jak spożytkowałem pomoc udzielaną mi przez długie trzy lata. Właściwie to bardziej przed Nią było mi wstyd niż przed sobą z tego całego powodu. Żeby nie przetrzymywać tego dłużej po powrocie z pracy, przed pierwszą w nocy wysłałem maila, z krótkim opisem katastrofy oraz moich planów na życie, czyli braku planów.
Nie minęło 11 godzin i zgarnęła mnie tylko ze schodów, gdzie w oczekiwaniu standardowo przyjąłem koczowniczą pozycją, a ponieważ gabinet był zajęty, poszliśmy do kawiarni.
W moim życiu sprawy nigdy nie toczą się tak szybko i tak pomyślnie. Wystarczyłby więc opis sytuacji, żeby stało się wiadomym, że ktoś-a-najpewniej-Ona maczała w tym palce.
Poranek też był ciekawy. Bo mimo, że wyraźnie zimno, to statystyczna większość ludzi na ulicach w krótkich rękawach lub z odkrytymi nogami. Mi też udało się trafić w dzisiejszy zbiorowy styl miasta.
Ona też ubrała się letnio i chyba po raz pierwszy w historii mojego obserwowania, na biało.
Już na wstępie potraktowała mnie z politowaniem. W jednym momencie ustawiła mnie w pozycji człowieka i to takiego, który ma przecież naturalnie coś przed sobą. Tak jakby nie było wątpliwości.
Okazuje się, że tamta porażka była, przynajmniej tymczasowo trochę uwalniająca. Bez Niej pewnie bym sobie nie uświadomił, że mam teraz wybór, a z tego mogą także wynikać jakieś szanse. Uwalnianie to jedna z wielu rzeczy, które robi najlepiej ze wszystkich.
Pierwszy raz udało mi się też rozmawiać jakoś tak poza zobowiązaniami, poza autorytetem, a z człowiekiem. Wiedziałem to oczywiście już wcześniej, jako człowiek jest jeszcze bardziej porażającą wspaniałością.
Sama możliwość powtórzenia takiej sytuacji zachęca mnie do próbowania doktoratu, bo przecież w przeciwnym przypadku z czym mógłbym ubiegać się o ponowny kontakt.
Tak naprawdę, to upewniła mnie jednak w tym, że nawet jeśli zostanę całkowicie nikim, to w jej zawsze nie do ukrycia nieudawanej radości nie zanosi się na zmiany. W przyjaźni najważniejsza jest chyba właśnie taka bezwarunkowość. Nie wyobrażamy sobie sytuacji, w której ktoś mógłby się kogoś wyrzec. Zdaje się, że otrzymuję coś takiego. Dlatego, że z tego właśnie źródła, to czy mam wybór? - powinienem być najszczęśliwszy w całej polis!
herbata, perfumy, kury na drutach, nadzieja, faktycznie, przeżywanie wyznawania i zapewniania się.
Moje saldo znowu zostało potężnie dociążone, ale może to właśnie taka sytuacja, w której takim długiem powinienem się tylko chwalić i zwyczajnie cieszyć. Wiadomo, że już nie spłacę, ale może nie po to go właściwie dostałem.
Przez to wszystko, po kolejnych 11 godzinach, gdy wracałem z pracy, to wciąż moje myśli, mimika oraz cielesne drgawki wymykały mi się spod kontroli. Idę ulicą i znienacka uśmiecham się, kroki same zwalniają, rozglądam się czy nikt nie patrzy na mnie jak na idiotę, który cieszy się z niewiadomoczego (skąd mogli by wiedzieć, że dzisiaj na świeżo to właśnie ja jestem najszczęśliwszy), jeśli nie to idę dalej i potrząsam głową, 'nie do wiary'

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz