piątek, 30 stycznia 2015

losowa filantropia

Coś jest nie tak z moją kieszenią. Nieraz zdarzało się, że coś się z niej wysunęło w stronę przeciwgrawitacyjną. Dzisiaj w końcu nie opanowałem tego na czas i nie wiem gdzie ani kiedy zgubiłem pięćdych. Czuję się oczywiście załamany, ale jako korposzczur, który zdążył się względnie przyzwyczaić do myśli, że konto w banku jest napełniane regularnie i w ten sposób, że zostaje na nim na koniec miesiąca jakiś, skromny, bo skromny, ale jednak zapas, zdołałem przekuć to w stwierdzenie, że: meh, mam przynajmniej nadzieję, że znalazcą został ktoś kogo mógłbym polubić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz