Coś jest nie tak z moją kieszenią.
Nieraz zdarzało się, że coś się z niej wysunęło w stronę
przeciwgrawitacyjną. Dzisiaj w końcu nie opanowałem tego na czas i
nie wiem gdzie ani kiedy zgubiłem pięćdych. Czuję się oczywiście
załamany, ale jako korposzczur, który zdążył się względnie
przyzwyczaić do myśli, że konto w banku jest napełniane
regularnie i w ten sposób, że zostaje na nim na koniec miesiąca
jakiś, skromny, bo skromny, ale jednak zapas, zdołałem przekuć to
w stwierdzenie, że: meh, mam przynajmniej nadzieję, że znalazcą
został ktoś kogo mógłbym polubić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz