niedziela, 15 listopada 2015

pokolenie tabloidu nie zna granic

Może jednak rację mieli ci, którzy ostrzegali, że Internet ogłupia?
Może to już?
Mówiono, że papier wszystko przyjmie, ale Internet poszedł dalej – teraz wszystko może zostać opublikowane i największa bzdura może figurować obok najcenniejszej sentencji, w tym samym miejscu, w tej samej formie, na tych samych zasadach.
Pokolenie, które nie ma autorytetów, nie wie jak wygląda prawda, nie wie jak oceniać logicznie i merytorycznie. Pokolenie, które nie zna refleksji, nie umie zmieniać perspektyw, nie ma pojęcie czym jest myślenie krytyczne. Pokolenie zagubione w inflacji roszczeń do popularności. Pokolenie, dla którego opinia nie odnosi się do rzeczywistości, kodeksów etycznych, ani zasad poznawczych, lecz jest tylko narzędziem do zyskiwania lansu i lajkowalności. Pokolenie dla którego dobrze przyphotoshopowany obrazek więcej znaczy od porządnego badania i namysłu.
Nie da się udawać, że z Internetem jest wszystko w porządku. Widzicie chyba, kto jest najbardziej aktywny na wszystkich tych wykopach, facebookach i kwejkach. Podczas gdy my byliśmy zapracowani, dążąc do prawdy, dobra albo pieniędzy czy przyjemności, Internet został opanowany przez już całkiem sporą bandę wściekłych ignorantów przyklaskujących każdemu radykalizmowi. Hejtowanie stało się sposobem na nadanie życiu sensu, tym bardziej od kiedy okazało się, że ma ono rzeczywisty wpływ i od kiedy hejterzy poczuli krew. Zabijanie i ludobójstwa przestały być przestrogą z przeszłości, a stały się pożądanymi przez niektórym rozwiązaniami, do których nie wahają się z butą nawoływać.
To pokolenie nie zna śmierci. Zna tylko (nota bene tymczasową) śmierć awatarów. Nie można oczywiście twierdzić, że gry są źródłem całego zła. Nie powinniśmy się jednak oszukiwać, że zabijanie choćby tylko wirtualnych bytów (liczone w setkach i tysiącach na rozgrywkę) nie oswaja z czynnością zabijania, nie normalizuje faktu odbierania życia i nie pozbawia śmierci znaczenia. W filmach sensacyjnych ginęli niby ludzie, ale przynajmniej za spust pociągały filmowe postacie na spółkę ze scenarzystami. W grach to ludzie wcielają się w sprawców i jest im z tym tak wszystko jedno, że nie wierzą, żeby gry miały na nich wpływ.
Najgłośniejsi przedstawiciele tego pokolenia, którzy zaczęli być wpływowi, zanim nauczyli się odpowiedzialności choćby tylko za siebie, zamiast wiedzy i zdolności rozumowania mają chyba konstrukcję przypominającą tabloid. Uważają, że opierając się na jakichkolwiek poszlakach, choćby tych pochodzących z przyjętej przez nich samych ideologii, można powiedzieć cokolwiek i można uwierzyć w cokolwiek, byle byłoby odpowiednio instruktywne, emocjonujące, mocne i nasycone nastrojem skandalu. Dla młodych gniewnych kontrowersyjne to tyle samo, co fajne. Poruszając się po chaosie kreowanych w oderwaniu od jakichkolwiek zasad bzdur uznali całą tą wyprodukowaną przez nich samych trochę dla śmiechu, trochę na pokaz, trochę z głupoty, a trochę z cynizmu masę za reprezentatywny obraz ludzkości i każdą normę lub troskę gotowi są uznać za obrazę.
Wygląda mi, że w Polsce to nie islamistycznych ekstremistów należy się bać. Odchowało się w tym kraju tylu rodzimych fanatyków, że to z nimi będziemy mieli kłopoty, zwłaszcza że nowa władza najwyraźniej zechce im sprzyjać, bo w dążeniu do własnych chorych, partykularnych fantazji jedni i drudzy przywłaszczają sobie katonacjonalistyczne etykietki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz