Może jednak rację mieli ci, którzy
ostrzegali, że Internet ogłupia?
Może to już?
Mówiono, że papier wszystko przyjmie,
ale Internet poszedł dalej – teraz wszystko może zostać
opublikowane i największa bzdura może figurować obok
najcenniejszej sentencji, w tym samym miejscu, w tej samej formie, na
tych samych zasadach.
Pokolenie, które nie ma autorytetów,
nie wie jak wygląda prawda, nie wie jak oceniać logicznie i
merytorycznie. Pokolenie, które nie zna refleksji, nie umie zmieniać
perspektyw, nie ma pojęcie czym jest myślenie krytyczne. Pokolenie
zagubione w inflacji roszczeń do popularności. Pokolenie, dla
którego opinia nie odnosi się do rzeczywistości, kodeksów
etycznych, ani zasad poznawczych, lecz jest tylko narzędziem do
zyskiwania lansu i lajkowalności. Pokolenie dla którego dobrze
przyphotoshopowany obrazek więcej znaczy od porządnego badania i
namysłu.
Nie da się udawać, że z Internetem
jest wszystko w porządku. Widzicie chyba, kto jest najbardziej
aktywny na wszystkich tych wykopach, facebookach i kwejkach. Podczas
gdy my byliśmy zapracowani, dążąc do prawdy, dobra albo pieniędzy
czy przyjemności, Internet został opanowany przez już całkiem
sporą bandę wściekłych ignorantów przyklaskujących każdemu
radykalizmowi. Hejtowanie stało się sposobem na nadanie życiu
sensu, tym bardziej od kiedy okazało się, że ma ono rzeczywisty
wpływ i od kiedy hejterzy poczuli krew. Zabijanie i ludobójstwa
przestały być przestrogą z przeszłości, a stały się pożądanymi
przez niektórym rozwiązaniami, do których nie wahają się z butą
nawoływać.
To pokolenie nie zna śmierci. Zna
tylko (nota bene tymczasową) śmierć awatarów. Nie można
oczywiście twierdzić, że gry są źródłem całego zła. Nie
powinniśmy się jednak oszukiwać, że zabijanie choćby tylko
wirtualnych bytów (liczone w setkach i tysiącach na rozgrywkę) nie
oswaja z czynnością zabijania, nie normalizuje faktu odbierania
życia i nie pozbawia śmierci znaczenia. W filmach sensacyjnych
ginęli niby ludzie, ale przynajmniej za spust pociągały filmowe
postacie na spółkę ze scenarzystami. W grach to ludzie wcielają
się w sprawców i jest im z tym tak wszystko jedno, że nie wierzą,
żeby gry miały na nich wpływ.
Najgłośniejsi przedstawiciele tego
pokolenia, którzy zaczęli być wpływowi, zanim nauczyli się
odpowiedzialności choćby tylko za siebie, zamiast wiedzy i
zdolności rozumowania mają chyba konstrukcję przypominającą
tabloid. Uważają, że opierając się na jakichkolwiek poszlakach,
choćby tych pochodzących z przyjętej przez nich samych ideologii,
można powiedzieć cokolwiek i można uwierzyć w cokolwiek, byle
byłoby odpowiednio instruktywne, emocjonujące, mocne i nasycone
nastrojem skandalu. Dla młodych gniewnych kontrowersyjne to tyle
samo, co fajne. Poruszając się po chaosie kreowanych w oderwaniu od
jakichkolwiek zasad bzdur uznali całą tą wyprodukowaną przez nich
samych trochę dla śmiechu, trochę na pokaz, trochę z głupoty, a
trochę z cynizmu masę za reprezentatywny obraz ludzkości i każdą
normę lub troskę gotowi są uznać za obrazę.
Wygląda mi, że w Polsce to nie
islamistycznych ekstremistów należy się bać. Odchowało się w
tym kraju tylu rodzimych fanatyków, że to z nimi będziemy mieli
kłopoty, zwłaszcza że nowa władza najwyraźniej zechce im
sprzyjać, bo w dążeniu do własnych chorych, partykularnych
fantazji jedni i drudzy przywłaszczają sobie katonacjonalistyczne
etykietki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz