Zabrnąłem być może za daleko w moim
droczeniu się z korpoznajomymi.
Ponieważ nawet open space'y są
częściowo ułożoną i pozamykaną przestrzenią, głównym forum i
wybiegiem są w korpo przestrzenie związane ze wspólnym spożywaniem
posiłków. To właśnie one stały się w efekcie areną moich
prowokacji.
Najbardziej rozpoznawalną (bo
oferującą dość dużą dozę skandaliczności) domeną mojego
luncho-gotowania stały się parówki. Choć zdarzało mi się
odstępować od norm na różne inne sposoby (przez pewien czas
utożsamiano mnie z burakami, ale mimo że wciąż dość tanie i
zgrzebne, od kiedy zbyt dużo osób in-korpo-rowało je do własnego
menu, używam ich już rzadziej), to w tym tygodniu zaokrąglono mnie
do miana tego, co zawsze je parówki (choć w tym tygodniu ich nie
jadłem i w ogóle wcale nawet nie co tydzień je jadam). Tak grałem
wizerunkiem nieudacznika, że w oczach niektórych zgasła dla mnie
wyrozumiałość. Niezależnie od tego, jak potoczy się dalej
historia moich parówkowych wyzwań, chciałbym zadeklarować się co
do ogólnej strategii, jaka stoi między innymi za nimi.
Nieudacznictwo to dobry sposób buntu.
Gdy oczekują od nas spełniania
wymagań, dorównywania do poziomu, podążania za peletonem*, to
nieudacznictwo jest względnie uprzejmą i legalną formą odmowy
uczestniczenia.
*Spełnianie wymagań to na przykład
włączenie siebie w tresurę, dawniej sterowaną kijem i marchewką,
obecnie statusami, miłymi słówkami i benefitami. Dorównywanie do
poziomu to nakaz urawniłówkowy, który sprawić ma, że wszyscy
będziemy chodzić jak zegarki. Podążanie za peletonem, a tym
bardziej jazda w nim to najlepsza metoda na niezastanawianie się nad
tym kto wyznacza kierunek i nadaje tempo.
Bunt jako pełen przemocy gwałtowny
zryw zdarza się częściej na obrazach niż w rzeczywistości, bo
tutaj przyjmuje raczej formy codzienne, słabo dostrzegalne i bez
dobrej woli nieraz nierozpoznawalne.
Zawsze dziwiły nas strajki głodowe. W
końcu to bunt przeciw komuś wymierzony we własne ciało. To jednak
właśnie ten omawiany tu rodzaj buntu – bunt poprzez odmowę, w
tym przypadku w dość brutalnej jak na ten rodzaj działania formie.
Odmowa to właściwie bunt
pacyfistyczny. Bunt tych, którzy zerwać chcą ze swoją krzywdą,
jednak bez krzywdzenia kogokolwiek innego. Bunt, który kombinuje jak
może, aby nie odpłacać pięknym za nadobne, by uciec od logiki
wendety. Bunt marzycieli, śniących o przyszłości, w której nikt
od miecza nie ginie, bo nikt już mieczem nie wojuje.
Odmowa to zazwyczaj także bunt słabych
– tych, których założenia systemów wykluczają, bo systemy
zazwyczaj buduje się na krystalizacji jakiejś siły jako zasady
hierarchicznej.
Co więc robi w końcu w zarysowanej
dziedzinie nieudacznik? Odmawiając celowania w tych samych grach i
celowania w te same wzorce, odmawia im powszechności obowiązywania.
Wskazuje, że zasady i marzenia nie są ograniczone do tych aktualnie
przykazanych lub aktualnie modnych. Stara się nie czerpiąc korzyści
z najnowszego szyku, istnieć równie niezmiennie i stąpać po ziemi
w sposób możliwie sympatyczny. Wskazywać, że to co dzieje się
aktualnie jest tylko pojedynczym wariantem i tylko jedną wiązką
historii. Nie obrażając cudzych dążeń i tożsamości,
nieudacznik próbuje zapytać, czy są aby pewni tych swoich? Stara
się własną praktyką pokazać alternatywność, która jest
radykalna właśnie poprzez zrzeczenie się spełniania poprawnych
pragnień.
Nieudacznik buntuje się poprzez
przekazanie tym dzierżącym palmę pierwszeństwa lub usilnie do
niej dążącym wszystkich dostępnych w danym systemie prerogatyw,
po to by odartym ze znamion według tego systemu sukcesu stanąć
przed nimi i zapytać, czy to właśnie tego chcieli i skoro oto
wygrali i wygrywają w tej opanowanej przez nich grze, to co to
właściwie znaczy i co teraz. Nieudacznik to ten, kto napadnięty
przemocą, wsadza ręce w kieszenie i mówi: 'no dalej!'.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz