Potrzeba
było tak mało czasu, żebym nie potrafił już dłużej myśleć o
sobie jako tylko o sobie samym. Mimo kilkudziesięciu lat samotności
(chyba że przesadzam tym totalizmem), gdy tylko zbliżyłem się do
tej, którą roboczo nazwijmy Tą, czuję się już teraz
dwucieleśnie; co oznacza oczywiście to samo co dwuumyślnie. Nie
potrafię obecnie pomyśleć siebie bez związku z Tą.
Odbiera
mi to zarazem umiejętność pisania. Nie mogąc na poważnie
wierzyć, że wcześniej pisałem tego bloga do kogoś, pisałem go
od początku głównie do siebie samego. Teraz właściwie już nie
ma mnie samego. Jestem porażony czuciem się nie-sam. Blog traciłby
w ten sposób swojego zwyczajowego odbiorcę. Kwestia nadawcy
komplikuje się jeszcze bardziej. Bo czy jest jeszcze Leon? Czy ma on
prawo pisać wciąż pod tym imieniem i pod tym tytułem, który
całemu przedsięwzięciu tak słusznie nadał już cztery lata temu?
Nigdy
nie wiedziałem kim jestem, ale wiedziałem przynajmniej jak bardzo
mój świat jest zawężony. Teraz nie wiem kim jestem z powodu
rozszerzenia własnej obecności składającego się z absolutnego
otwierania się na Tą oraz przyjmowania jej istnienia jako
niezbędnego dla uzyskania w moim sensu i celu.
Dowodem
egzemplifikującym to, o czym piszę jest pewnie to, że piszę to
tylko wtórnie, po tym jak Tej już to powiedziałem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz