niedziela, 19 czerwca 2016

poza pustelnią razi słońce

Samotność i pustka stały się moim żywiołem Nie wiem, czy tego chciałem. Trochę prowokowałem, ale nie mogę powiedzieć, żeby była to w pełni moja zasługa ani w pełni moja wina. Faktem jest jednak, że to właśnie opuszczony przez wszystkich czuję się najbardziej sobą i właśnie taki stan pokrywa się z moim biograficznym pojęciem normalności.
Teraz gdy spotykam się z Tą niemal codziennie, a wczoraj nawet trzykrotnie, to czuję się dziwnie. Obserwuję swoje działania z jakiegoś nieco insomnicznego dystansu. Jedna sprawa to ta, że się rzeczywiście nie wysypiam, ale druga to ta, że faktycznie wszystko wydaje się niemożliwe-że-całkiem-prawdziwe.
Jeśli w moim liczącym prawie trzy dekady życiu pojawiało się szczęście, to zawsze było ono chwilowe. Były to eksplozje związane z określonymi wydarzeniami. Ewentualnie były to satysfakcje, jeśli utrzymujące się dłużej, to o łagodnym przebiegu. Nigdy nie zdarzył mi się taki stan stały, jak obecny, gdy od kilku tygodni czuję świetnie i bez względu na świadomość własnej marności. Nie wiem jak sobie z tym radzić i jak to traktować. Aż chce mi się przerwać, powiedzieć, że muszę odpocząć od radości i ekstaz, że potrzebuję trochę podusić się znów tym bezsensem, który jako jedyny mogę traktować jako swoją niezbywalną własność.
W całym tym stanie, który jest bez dwóch zdań (za to w dwóch słowach): nareszcie i pięknie, czuję się niepewnie. Sam nie wiem jak zareaguję na kolejne kontakty i kolejne zacieśnienia więzi.
Obawiam się, że mimo podobieństw, dla Tej stanem naturalnym jest właśnie znajdowanie się wśród ludzi i w relacjach z nimi i na poziomie zdroworozsądkowości, zwyczajności, korzystania z życia i świata. Jestem zauroczony tym, jak dba ona o podtrzymywanie mnie właśnie w takich stanach, ale jest mi dziwnie, gdy rozważam jako możliwe to, że właśnie w takich samych staraniach widzi ona moją największą zasługę dla niej.
Czy można przyznać, że dla zachowania siebie w swoim życiu potrzebuję czasami naderwać relację i pogrążyć się w dusznościach? Nie da się przecież z pustelnika zostać pełnoprawnym partnerem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz