niedziela, 10 listopada 2013

już wiem, co chcę studiować

Poszukując dostępu do tego, co znajduje się poza naocznością, bardzo często dochodzimy do stwierdzenia, że nawet siedzenie w humanistyce od dekad bardzo rzadko umożliwia w to wgląd, tak jak i sensowną wypowiedź na tego temat.
Dlatego od czasu do czasu tęsknię za sztuką, w której rygory dyscyplinarne są nieco mniejsze, a przede wszystkim brak jest wymogu dosłowności opisu, który w ramach nauki tak brutalnie musi przycinać sensy świata do swojego formatu.
Sam nadaję się do sztuki tylko na tyle, że w ramach autotematyczności stać mnie co najwyżej na taką metaforykę, dzięki której stwierdzam, że taki ze mnie artysta jak z koziej dupy trąba.
Pozostając w ramach nauki, ale chcąc uniknąć przytłoczenia przesłaniającym świat dyskursem, nie ma innego wyjścia niż filologia (drugim wyjściem jest oczywiście historia sztuki, trzecim jest itp.), czyli komentarz do tego, w czym świat pobłyskuje dużo intensywniej.
Właściwie do tego też jestem jeszcze bardziej zbyt głupi niż do tego, czym zajmuję się na co dzień.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz