To przerażające odkrywać siebie w
kimś, zwłaszcza w kimś martwym, niedostępnym, dalekim. Nie
przynosi to nic dobrego.
- No cóż – powiedział – pamiętam, jak mówiłem, a raczej
powtarzałem za kimś, ty zaś sprawiałaś wrażenie, że słuchasz,
rozumiesz i najwyraźniej się zgadzasz, iż wcale nie wtedy,
kiedy... ee... on trzyma ją w ramionach, nawet nie wtedy gdy jest
powściągliwy i dzieli z nią, że tak powiem, jej nastrój i
istotę, lecz dopiero wtedy, kiedy może usiąść spokojnie sam, we
względnej ciszy i doświadczyć wizji z jej powodu lub wysmażyć
dla nie wiersz, słowem, gdy faktycznie czuje, że ona szamocze się
w katakumbach jego ducha, wówczas posiada ją prawdziwie i w pełni,
jak Pan Bóg przykazał.
Samuel Beckett, Sen o kobietach
pięknych i takich sobie, przeł. Barbara Kopeć-Umiastowska,
Sławomir Magala, Warszawa 2003.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz