W sumie nie mam planów. Nie wiem co
będzie i nie sądzę, żebym dążył.
Chociaż mam plany. Jakieś mam. Mam
dokładnie zaplanowane ruchy ciała na wypadek katastrofy drogowej z
moim udziałem. Mam zaplanowaną obronę w razie ataku
terrorystycznego i nalotu bombowego. Mam plany na wypadek łapanek do
rozstrzelania. Mam plany na po diagnozie o śmiertelnym nowotworze.
Mam plan na wypadek wylania mnie z pracy.
Podejrzewam, że w razie nastąpienia
oczekiwanych wyzwalaczy tych planów, i tak nie udałoby mi się ich
przeprowadzić. Istotne jest jednak to, że nie mam planów
dotyczących prawdopodobnego.
W ogóle nie umiem chcieć.
To na pewno też wciąż efekt
wcielonej prekarności.
Na marzenie, planowanie i chcenie
trzeba sobie móc pozwolić.
Nie mogąc sobie pozwolić, ogranicza
się lub wyzbywa marzeń, planów i chęci.
Nie chcąc już niczego, nie da się
tego osiągnąć.
Życie z dnia na dzień to wymóg,
który trzeba uczynić swoim głównym nawykiem.
Takich się chyba nie zapomina.
to podobnie jak i u mnie
OdpowiedzUsuńale w sumie nie do końca - u mnie jest chyba o wiele więcej radości i spontanicznych działań, które zawsze niosą ze sobą jakąś niespodziankę, element zaskoczenia v po prostu "małemiłe"
yx