piątek, 20 marca 2015

wieczny przednówek

Pisanie tego bloga w żadnym razie nie działa na mnie terapeutycznie.
Nic na mnie nie działa terapeutycznie.
Jestem wybitnym nieukiem.
Nie przypadkiem fascynuję się mocą pamięci.
Uważając, że przecież nic istotnego się nie dzieje, że na czarne godziny lepiej zostawić siły i nie marnować życia na te jego okresy, które przecież bez większego wysiłku i tak zdołam przejść nauczyłem się i ugrzązłem prawdopodobnie już na zawsze w nawykach nie angażowania się, zostawania w tyle, lekceważenia, unikania, odkładania i czekania na nadprzyrodzone znaki – najlepiej w formie tutoriali w spauzowanym czasie.
Kolejny raz szermować muszę swoim podobno ulubionym słowem – beznadzieja. Tyle razy zdawało mi się, że zbliżyłem się jako tako do ludzi, a znowu czuję na granicy szaleństwa odosobniony. Spotykam oczywiście więcej ludzi niż dawniej, ale wiemy przecież, że tłum – szczególnie ten przymusowy – to po prostu źródło nowych jakości samotności.
Nienawidzę ludzi, którzy pięknie i sprawnie mówią o niczym, ale nienawidzę też siebie za to, że o niczym nie potrafię powiedzieć dwóch składnych zdań, a nawet w nieskładnych język mi się z pewnością zaplącze. Nawet sabotaże formuł, tropów i toposów (powinno się jednak odmieniać jako topoi) już mi nie wychodzą i zamiast humoru, została mi tylko niezręczność serii niewypałów. Staranie się jest w moim przypadku przeciwskuteczne.
Drugą stroną tej sprawy, która ma formę raczej wielościanu niż rzekomo dwustronnej monety, jest świadomość bezsensu i aporyczności każdej możliwości. Działa to na mnie nawet jeśli nie potrafię już dłużej opowiedzieć o tychże cechach rzeczywistości na sposób intelektualny – pozostała mi bowiem tylko ta co najmniej równie obezwładniająca emocjonalna tępota.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz