piątek, 12 kwietnia 2013

mała mierna dygresja

Dygresje w tekstach same w sobie są niesamowitym obszarem opowieści. 
Czasem dygresje spycha się do przypisów i wtedy same przypisy da się czytać jak odrębny tekst.
Częściej jednak dygresje są wymieszane tak z tekstem, jak i z przypisami (a przez to stają się kolejnym utrudnieniem w czytaniu, gdy trudno w ogóle dostrzec zmiksowany z nimi główny nurt myślenia, który bywa w dodatku objętościowy mniejszy niż materiał dygresyjny)
Dygresje zazwyczaj tworzą wiedzę, która należy po prostu do innego obszaru, w którym posiada swoje rozwinięcie. Jeśli z tej dygresji dość łatwo można trafić do odpowiedniego pola wiedzy, to w nim samym rozproszone po innych obszarach dygresje są niemal nieznane i poza zupełnym przypadkiem nie ma innych dróg prowadzących od dziedziny do dygresji na jej temat.
Część dygresji będzie z natury naiwna, ale z własnego doświadczenia sądzę, że część może być też odkrywcza, choćby przez umieszczenie myśli w niezwyczajnym dla niej kontekście.
Co wydaje mi się w każdym razie najciekawsze to to, że pewien obszar tematyczny dygresji nie ma swojego własnego świata i funkcjonuje tylko w dygresjach i tylko poprzez nie bywa wyrażany.
Muszę przyznać, że miewałem do czynienia z tekstami, w których tylko dygresje podtrzymywały przy życiu moje skupienie.
Może dygresje należałoby pisać innym kolorem? Byłoby to klarowniejsze, ale z drugiej strony wymagałoby od autorów niemożliwego - dokładnego określenia tego, o co im chodzi (nie mogę w tym miejscu być ironiczny - nie zawsze, a nawet nieczęsto pisze się do celu, a czasem to właśnie jest zabójcze).
W ten sposób dzisiaj do powodów, które odnawiają moje marzenie o rzuceniu wszystkiego w pizdu i zajęciu się czymś zupełnie innym dodałem chęć stworzenia nauki - no dobrze, niech będzie jednak trochę skromniej - eksperymentalnej zabawy w systematyczne kolekcjonowanie i analizę dygresji. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz