niedziela, 6 listopada 2016

niedopasowanie

To kolejny przyczynek do dużej frustracji, mieć w tak mniej więcej wczesnym wieku aż tak zwyrodniały kręgosłup, czy też ogólnie, postawę. Nie pomogły mi lata uczęszczania na jakieś korekcyjne zajęcia czy próby fizjoterapii; nie pomogło też uprawianie innych sportów ani żadne aktywności. Nie pomogły mi również na pewno prace fizyczne, które z biedy lub głupoty podejmowałem i nie dawałem bólowi dać się przekonać, że mógłbym zarzucić to, co się znalazło. Teraz mam więc ten ból na codzień, niezależnie od tego, czy ruszam się, stoję, siedzę, czy leżę. Zazdrośnie patrzę na ludzi wykonujących najprostsze ruchy.
Przez te bóle, odbiera się świat jako nieprzyjazny, nieprzystosowany do przebywania w nim. W każdych butach szybko się męczę. Każdy plecak, torba, czy nawet kurtka ciążą mi na mnie. Zakupy są zawsze za ciężkie. Na materacu lub łóżku nie mogę się ułożyć. Jazda jakimkolwiek pojazdem na siedząco wymaga, żeby się jeszcze czegoś trzymać. Jakiegokolwiek krzesła bym nie użył, nigdy nie mogę krzywizny własnego kręgosłupa dopasować do jego profilu. Codziennie czuję jak bardzo nie pasuję do materialności świata. Jestem wykluczony z wygody i z normalności. Zawsze mnie coś uwiera, boli, kłuje i gniecie.
Problem jest jak zawsze podlany własną świadomością niedopasowania i niemożności zaznania komfortu. Sam czuję się trochę niedopasowany do własnego ciała. Staje mi ono okoniem. Nie daje skupić się na tym, na czym bym chciał, nie daje mi realizować własnych planów, nie daje nigdy odpoczynku. Zawsze zrzuca mi jakąś barierę na możliwości i samopoczucie. Mój zasięg jest zawsze ograniczony.
Gdziekolwiek nie usiądę, muszę zaraz myśleć o tym, jak bardzo i na zawsze jestem nieprzystosowany. Ta najbardziej neutralna czynność wywołuje więc we mnie ciąg myśli prowadzących do beznadziei i nienawiści do siebie samego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz