wtorek, 8 listopada 2016

przyjemność z pamięci

Obserwuję, że sam moment wychodzenia wspomnienia z pamięci jest dla ludzi przyjemny.
Nawet gdy przypomina im się największa bzdura, to do głowy przychodzi im ona wraz z uśmiechem wschodzącym na twarzy. Niech to będzie jakaś fraza znajomego, cytat z filmu, wspomnienie z dzieciństwa, zarys budynku widzianego podczas wakacji. Same w sobie były z reguły w miarę banalne, ale gdy już się przypominaja, zyskują inny – bardziej czcigodny – rodzaj bytowania oraz przynoszą radość z tego, że miało się coś tego rodzaju w pamięci i udało się to zniej wyciągnąć i wprowadzić do teraźniejszej sytuacji.
Może towarzyszy temu jakieś nagłe zrozumienie tego, co wcześniej się tylko zapamiętało. Może odkrywa się wtedy nową stronę czegoś zapoznanego. Może czujemy się też ku zaskoczeniu częścią historii, przekaźnikami działającym w tak zwany poprzek czasu, który daje życie czemuś co było, a ostatnio już nie bywało. Może jest w tym również egotyczny zachwyt dla własnej kompetencji myśłowej, która łączy przeszłość z teraźniejszością, potrafi przywołać to, co wydało się przydatne i docierające do odbiorców lepiej niż wymuszona kreatywność określania od nowa.
Świadomość immanentnej nieobliczalności  rzeczywistości każe mi przy tym zwłaszcza myśleć o tym, że ten kolejny afektywny aspekt wspominania jest ostatecznie czynnikiem zaburzającym prawdę i sprawiedliwość. Przypomniane nie jest rozpatrywane według jakości, tylko przez sam fakt wyłonienia z pamięci, zyskuje aurę, daje satysfakcję, przynosi radość.

Pamięć częściej jest kojarzona z nostalgicznym roztrząsaniem przeszłości. Musimy dostrzec, że w tych bardziej banalnych i być może właśnie częstszych przypadkach, pamięć zwalnia od myślenia. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz