środa, 2 listopada 2016

z zachodu

To ciekawe, że do takich krajów jak Niemcy, Francja, Wielka Brytania czy Belgia z reguły przybywałem z poczuciem towarzyszącej mi i wszystkiemu tam normalności.
Tymczasem gdy wracałem do siebie, to zawsze z przygnębieniem, z jakimś wstydem i rozczarowaniem i nawet przed złem „dobrej zmiany”, ze śladem złości na wypryski tutejszej głupoty i nędzy.
Byłbym głupi gdybym winę przypisywał jakiejś polskiej dzikości. Wina leży też w hegemonicznej pozycji wymienionych w pierwszym zdaniu państw. Przedstawiają się nam one jako właściwe i rdzenne. Z ich dóbr korzystamy i na ich treściach uczymy się życia. To, co geograficznie bliskie odkrywaliśmy jako folklorystyczną ciekawostkę.
Niestety prawdą jest też, że alternatywy wobec głównej drogi globalizacji przybierają najbardziej nieracjonalne i nieatrakcyjne formy. Politycznie modna stała się w końcu ostatnio autodestrukcja społecznych umów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz