sobota, 22 grudnia 2012

o co chodzi z tymi punktami?

Wczoraj MNiSW opublikowało poprawioną listę czasopism, które są punktowane.
Jako zapóźniony w rozwoju w każdej dziedzinie - także w dziedzinie tych punktów nie jestem zorientowany.
Mówi się po prostu, że nie jest potrzebne do niczego.
Poznanie tego, jak ten system ma działać i jak powinienem się możliwie skutecznie do niego dostosować wymagałoby zbyt dużo znajomości oraz cierpliwości osób nie mających dla mnie czasu.
Nie ulega za to wątpliwości, że ta lista jest prostym narzędziem dyskryminacji humanistyki.
Z resztą im bardziej krytyczna humanistyka, tym bardziej zdaje się być ignorowana.
Nawet bodaj najbardziej szanowane czasopismo "Teksty Drugie", creme de la creme, dostało tyle punktów, co niektóre średnie czasopisma historyczne i byle jakie czasopismo o byle czym, ale zagraniczne.
Kolejny raz mówi nam się: 'kto myśli, ten przegrywa. Choć nie rozumiemy, czym jest nauka i obiektywizm, potrzebujemy nauk twardych i obiektywnych'. Mówią nam tym samym tyle, że o ile nie da się nas zamienić w prostym przełożeniu na pieniądze, to nie jesteśmy potrzebni. 'Jeśli śruba z kreatywnym, innowacyjnym, interdyscyplinarnym, nowatorskim gwintem będzie się sprzedawała - róbcie to, a my damy wam miliony. Jeśli macie czelność krytykować nasze postanowienia - zdychajcie z głodu i potępienie po wsze czasy będzie udziałem waszym'. Nikt nie potrzebuje wiedzy o świecie i sobie. Nikt nie chce wiedzieć jak żyć i dlaczego żyjemy tak, a nie inaczej. Musi nam wystarczyć: 'jest jak jest bo tak jest'.
Lista zdecydowanie nie zachęca też do publikowania w polskich czasopismach. Każde zagraniczne jest premiowane. Tylko jaki sens ma publikacja artykułu w nawet solidnym czasopiśmie węgierskim? Jeśli wszyscy zdecydują się na taką migrację w poszukiwaniu punktów, w polskich czasopismach zapanuje chujnia i gomora. Do tego, żeby znaleźć jakiś artykułu polskiego badacza, trzeba będzie szukać go po całym świecie, bo publikacja w Australii dawała 2 razy tyle punktów.
Rozumiem i uznaję, że należałoby lepiej promować polską (tzn. marginalizowaną, bo jesteśmy wciąż tylko aspirującą częścią trzeciego świata) naukę, ale czy trzeba to robić kosztem likwidacji na miejscu w najlepszych jej przejawach?

Tutaj powinien znaleźć się jeszcze załącznik z tysiącem czasopism, które nie są punktowane, a są dobre, lub wręcz niezastąpione.
Lista druga: czasopisma, które są punktowane zupełnie nie wiadomo dlaczego
Wzorem ministerstwa także trzecia lista: dysproporcje w punktowaniu czasopism dobrych i tych, które mają zakres i poziom niczym nieimponujący.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz