Poważnie. Zdarzają mi się takie sytuacje, które wywołują we
mnie coś silnego. Wiem, że odczuwam jakąś emocję. Często
potrafię ją nazwać (tzn. przyporządkować słowo w jakimś ze
znanych mi języków, którym według mojego rozeznania zwykło się
określać taki stan). Wiem też, jak ona wygląda. Ale za nic nie
potrafię jej okazać.
Nie wiem czy nie mam odwagi, czy nie mam
pomysłu, czy nie mam praktyki. Wiem tyle, że powinienem dać wyraz
czemuś, co jednak pozostaje tylko pustym miejscem.
Taki obrót sprawia jednocześnie, że niewyrażone, z powodu jego
niewyrażenia przeradza się w te emocje, z którymi mam najwięcej
doświadczenia, a więc zakłopotanie, wstyd, rozgoryczenie, frustracja lub złość – w różnych proporcjach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz