W jednym z budynków mojej trzeciej już almae matris spotkałem
dzisiaj pisanki.
Mniejsza o to, że niemal miesiąc przed Wielkanocą.
Faktem czyniącym sprawę anegdotyczną jest, że były zrobione z
całych jajek.
Mniejsza o to, że etnograficzna herezja.
Zajęło mi dłuższą chwilę oparcie się wyzbieraniu ich co do
jednego i zjedzeniu ze smakiem okraszonym jeszcze darmowością i
czynem ratownictwa przed marnacją.
Gdyby Szatan w ten sposób kusił Jezusa na pustyni, to dzisiaj nie
mielibyśmy Wielkanocy.
No bo przecież w dupach się poprzewracało.
Całe jajka.
Całe jajka.
I to „L”-ki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz