poniedziałek, 22 grudnia 2014

może i kościotrup nie wstaje, ale mimo wszystko trochę podryguje

Jakiś miesiąc temu profesor, mój jeszcze nie promotor bo przed niedoszłym moim otwarciem przewodu doktorskiego, jedynie opiekun naukowy pożyczył mi książkę, taką o charakterze leksykonicznym, której zapowiedzi czytałem już ze 2 lata wcześniej i czekałem, wcześniej z niecierpliwością, potem już tylko ze zobojętniałą ciekawskością. W każdym razie praca okazała się ładnie wydana. Ale nie wolno powiedzieć, że w książce o to chodzi, więc przyznam, że i treściowo oceniłem ją wysoko podczytując fragmenty w przerwach między pracą a czytaniem czegoś potrzebniejszego i gotowaniem obiadu do pracy na dzień następny. Kolejne z haseł, autorstwa bądź co bądź uznanego profesora, zainteresowało mnie całkiem mocno, a potem spojrzałem do bibliografii i zobaczywszy tam swoje nazwisko przez oszałamiająco długą chwilę nie mogłem złapać tchu.
Interesować się, czytać, pisać i nawet publikować to jedno - ale dowiedzieć się, że ktoś to znalazł, czytał i poważa chociażby jako kuriozum, to już zupełnie inna sprawa!
Podobnie miewam z tym blogiem, kiedy dostrzegam, że ktoś w niego wdepnął. Wiele razy próbowałem sobie wyobrażać miny przypadkowych czytelników, ale nie wychodziło mi to zadowalająco. Znajdowanie komentarzy cieszyło mnie więc zawsze jak skwarka w kaszy.
W poprzednim tygodniu dowiedziałem się jeszcze ostatecznie, a dzisiaj zobaczyłem, że mój artykuł faktycznie opublikowano w wiem, że nie tylko moim zdaniem najlepszym czasopiśmie humanistycznym w Polsce.
Miło jest wiedzieć, że rośnie co się posiało. Głupio jest wiedzieć, że urosło, kiedy się to pole w niedoczekaniu owoców właściwie opuściło dla łatwiejszego chleba z pracy najemnej.


Ilustracja dodana później. Źródło: oczywiście https://pl-pl.facebook.com/SztuczneFiolki

1 komentarz:

  1. Gratulacje, kościotrupie.
    Przytyj od najemnej i napisz coś, co znowu będą cytować:)

    OdpowiedzUsuń